Dzieje Tuczyna, małego niegdyś miasteczka, położonego nad Horyniem na pograniczu Wołynia i Polesia, wśród wielkich lasów, sięgają XVI w. Było ono wówczas siedzibą starego rodu kniaziów Puciatów h. Syrokomla. Anna Puciatczanka, zamężna 1° voto za Bohdanem Michajłowiczem Siemaszką, w latach 1551-1554 marszałkiem królewskim, 2° voto za kn. Jędrzejem Massalskim, kasztelanem mścisławskim, zapisała Tuczyn swemu pierwszemu mężowi. Do klucza tego należały jeszcze wtedy Pustomyty, Korościatyn i wiele innych wsi. Objęcie dóbr przez syna Bohdana - Aleksandra Siemiaszkę - nie odbyło się jednak gładko, gdyż zmieniając swój pierwotny zapis, Anna Siemaszkowa-Massalska zdecydowała się 2/3 swego majątku oddać dzieciom z drugiego małżeństwa. Między potomkami z obu małżeństw wszczęto proces trwający do 1614 r. Zatwierdzenie prawa własności do całego klucza otrzymał dopiero wnuk Bohdana, Mikołaj Siemaszko (zm. w 1618 r.), syn Aleksandra i Anastazji z Wołłowiczów, kasztelan bracławski, starosta łucki, dziedzic klucza hubkowskiego, człowiek niezmiernie bogaty. Ufundował on w Tuczynie kościół katolicki, któremu zapisał dwie wsie. Mikołaj Siemaszko żonaty był dwukrotnie, najpierw z Anastazją Malińską h. Pietyrog, z którą miał dwie córki, Katarzynę, zamężną za Eustachym Tyszkiewiczem, wojewodą brzesko-litewskim i Mariannę (zm. po 1634 r.), za Stanisławem Daniłowiczem h. Sas (zm. w 1632 r.), starostą czerwonogrodzkim, a po raz drugi z Izabellą Uchańską, z którą był bezpotomny. Sukcesorami Mikołaja Siemaszki zostali Daniłowiczowie, a częściowo także Tyszkiewiczowie. Sprawa ta nie jest jednak całkiem jasna. Zofia Anna Daniłowiczówna, bratanica Stanisława, poślubiwszy Jana Cetnera h. Przerowa, starostę lwowskiego, wniosła Tuczyn w dom mężowski. Ale zaraz w następnym pokoleniu jej córka Teofila Teresa (zm. w 1741 r.), zamężna od 1720 r. za Józefem Potockim z Krystynopola (zm. w 1723 r.), strażnikiem wielkim koronnym, otrzymała dobra te jako swoje wiano. W 1734 r. syn Józefa, Franciszek Salezy Potocki, wojewoda kijowski, sprzedał Tuczyn za kwotę 625000 zł Stanisławowi Lubomirskiemu, podstolemu koronnemu z Równego. Jego czterej synowie, dzieląc w 1755 r. olbrzymią ojcowską fortunę na schedy, klucz tuczyński; obejmujący wtedy Stary i Nowy Tuczyn, Szubków i 9 folwarków, za 600000 złp. sprzedali Michałowi Walewskiemu, wojewodzie sieradzkiemu.
Walewscy h. Roch II vel Kolumna byli rodziną szeroko rozrodzoną, sięgającą korzeniami XIV w. Za jej protoplastę uważa się „Leszka z Walewic”. W ten sposób miał się on podpisać na akcie Konfederacji Wielkopolskiej w 1382 r. Z końcem XVI w. zarysowały się dwie główne linie. Zapoczątkowali je w VII pokoleniu dwaj synowie Adama Mikołaja Walewskiego (zm. w 1587 r.), kasztelana elbląskiego, żonatego z Anną Firlejówną: Mikołaj, właściciel Walewic, kasztelan elbląski, starosta nakielski, żonaty dwukrotnie z N. Dorpowską i N. Padniewską i Piotr (zm. ok. 1605 r.), żonaty z Jadwigą Rembiewską. Michał Walewski, wojewoda sieradzki, należał do pokolenia XII. Był synem Marcina (zm. w 1789 r.), pochodzącego z linii młodszej, żonatego najpierw z Antoniną Magdaleną Szembek (zm. w 1744 r.), matką przyszłego właściciela Tuczyna, a po jej śmierci z Marcjanną Romer (zm. w 1761 r.). Linia młodsza podzieliła się z czasem na kilka gałęzi.
Michał Walewski (1735-1806) należał do ludzi obrotnych i sprytnych zarówno w polityce, jak w interesach. Zaliczał się początkowo do stronników króla Stanisława Augusta, później jednak wszedł do Konfederacji Targowickiej. Po jej rozwiązaniu osiadł w Tuczynie, gdzie urządził sobie wspaniałą rezydencję, o wiele jednak za obszerną i kosztowną jak na posiadaną fortunę. Mocno ją więc nadwerężył. Ze swą pierwszą żoną Jadwigą Walewską, córką Józefa i Marii Ludwiki Walewskiej, dziedziczki Walewic, podobnie jak z drugą, Ksawerą Turnianką z Wielkopolski, z którą wziął ślub po śmierci pierwszej, miał liczne potomstwo. Trzecia żona, Szczęsna z Michałowskich, z którą zresztą szybko się rozwiódł, potomstwa nie pozostawiła.
Spośród trzech synów wojewody sieradzkiego Józef (zm. w 1813 r.), poślubił Marię Czacką, Wojciech - Praksedę Maszkiewiczównę, a Hieronim - Cecylię Potocką (zm. ok. 1865 r.), córkę Jerzego Michała, starosty tłumackiego i jego drugiej żony, Tekli z ks. Jabłonowskich. Najstarsza córka Teodozja wyszła najpierw za mąż za Jana Steckiego z Międzyrzecza Koreckiego, a po rozwodzie z nim za ks. Stanisława Jabłonowskiego z Annopola, którego także porzuciła. Teresa poślubiła Adama Bierzyńskiego, a najmłodsza Karolina - Aleksandra hr. Chodkiewicza z Młynowa.
Po śmierci wojewody Michała Walewskiego Tuczyn odziedziczył jego najstarszy syn Józef. Uwikłany, podobnie jak jego bracia, w niepodległościowe sprawy polskie, wywieziony on został w 1812 r. do Rosji, gdzie w następnym roku umarł. Po nim objął więc dziedzictwo jego jedyny syn Michał (zm. ok. 1869 r.), żonaty najpierw z Oktawią Lenkiewiczówną, z którą się rozwiódł i poślubił Amelię ks. Czetwertyńską. Miał on dwóch synów: Józefa, nieżonatego oraz Michała, ożenionego z N. Sobieszczańską, a także dwie córki, Jadwigę, niezamężną i Leopoldynę, żonę N. Przesmyckiego. Ostatnim potomkiem Michała Walewskiego, wojewody sieradzkiego, był syn Michała jun. i Sobieszczańskiej - Artur. Ostatnimi właścicielami mocno okrojonych dóbr tuczyńskich byli: jego ojciec Michał i stryj Józef (zm. po II wojnie światowej).
W 1890 r. nie najlepiej prawdopodobnie administrowany Tuczyn wystawiony został na licytację. Ponieważ w tych czasach w guberniach zachodnich Polacy nie mieli prawa nabywać dóbr ziemskich, majątek ten kupił jakiś Rosjanin. Nowi właściciele zmieniali się zresztą szybko kilkakrotnie. W końcu na dłużej osiadł w Tuczynie ks. Trubecki, który wybudował tam nawet nowy, bezstylowy pałac z czerwonej cegły. Budynek ten zrujnowany został w czasie działań wojennych w 1915 r.
Ale i ks. Trubecki niedługo zabawił na Wołyniu. W 1910 r. sprzedał on bowiem dawne dobra Walewskich rodzinie Otwinowskich czy Otfinowskich, pochodzenia polskiego, ale zdaje się zrusyfikowanej. Ostatnią właścicielką Tuczyna, obejmującego w okresie międzywojennym już tylko 2200 ha, była do 1939 r. Olga Otwinowska.
W dziejach Tuczyna Puciatowie upamiętnili się wzniesieniem za rzeką zamku obronnego, zdobytego i zniszczonego dwukrotnie, w r. 1648 i 1649 przez Kozaków. Puścili oni z dymem całe miasteczko, a warownię zburzyli. Nie wiadomo, czy zamek ów został odbudowany i czy istniał jeszcze w 1708 r. za Cetnerów, gdy znów spłonęły wszystkie domy wraz z kościołem. Nie wiemy też, jak wyglądał ów zamek Puciatów. Wykopywane spod jego gruzów w końcu XVIII w. przedmioty świadczyły o zamożności właścicieli, jak też o ich poziomie kulturalnym. Do przedmiotów takich należała staroświecka taca srebrna, misternej roboty, tak piękna, że nie wahano się ofiarować jej jako cenny prezent ślubny Teresie Walewskiej, wychodzącej właśnie za mąż za Adama Bierzyńskiego. Po ostatnim pożarze, zamku, jeśli istniał dotąd, już nie odbudowano, natomiast Daniłowiczowie na przeciwległym brzegu Horynia wznieśli wielki modrzewiowy dwór, który w dobrym stanie przetrwał do końca XVIII w.
Rezydencja podaniłowiczowska wydała się Michałowi Walewskiemu zbyt skromna, wobec czego powziął myśl postawienia nowej. Pierwowzorem dla niej mogły być zarówno Walewice, jak dużo wspanialszy Łabuń, czy też wreszcie kilka innych tego samego typu pałaców wołyńskich. Opracowanie projektu i kierownictwo robót zlecił modnemu pod koniec XVIII w. w okolicy architektowi Falendynowi [?] Merkowi, mało jednak do dziś poznanemu, którego nawet brzmienie imienia nie jest pewne6. Współdziałał z nim w Łabuniu sztukator Probst „z czeladzią", pracujący zresztą także i na terenie Lwowa. Malowidła ścienne wykonał uczeń Józefa Mańkowskiego-Burkiewicz o nieznanym imieniu. Poza tym przy budowie zatrudniony był jeszcze bardzo przez Merka ceniony majster Justycki. Budowa pałacu tuczyńskiego trwała od 1790 do 1798 r.
W całości pałac przetrwał tylko niewiele ponad pół wieku, gdyż w 1850 r. spłonął jego korpus główny. Wygląd tej rezydencji sprzed pożaru odtworzyć sobie możemy tylko opierając się na dwóch rycinach, pochodzących z tego samego mniej więcej czasu, to jest z lat sześćdziesiątych lub siedemdziesiątych XIX w. Jedną z rycin jest nie litografowany rysunek Napoleona Ordy, drugą litografia Henryka Peyera. Obie pokazują pałac od strony wjazdu już po pożarze, w identycznym niemal ujęciu. Na ogół wszyscy współcześni piszą z zachwytem o siedzibie wojewody sieradzkiego. Np. Kajetan Koźmian uznał, że stał się on „jednym z najpiękniejszych i najozdobniejszych co do architektury zewnętrznej i wewnętrznej gmachów na Wołyniu”. Zastrzeżenia miał natomiast cytowany wielokrotnie Antoni Andrzejowski, którego zdaniem „gmach ten nie wytrzymałby zapewne ściśle estetycznego względu”, choć całość „była okazała i gustowna”.
Podstawowy zespół pałacowy tworzyły trzy jego człony, to jest dwukondygnacyjny, główny korpus mieszkalny oraz stojące naprzeciw siebie pawilony, połączone w jedną całość ćwierćkolistymi galeriami. Pałac otrzymał więc kształt podkowy otwartej w stronę paradnego dziedzińca. Wszystko wskazuje jednak na to, że narysowany przez Ordę i Peyera zaledwie jako siedmioosiowy korpus główny był w rzeczywistości dłuższy przynajmniej o cztery osie. Wynika to zarówno z wrażenia monumentalności, jaki gmach ten sprawiał na przybyszu, jak też z rozkładu wnętrz. Być może też, iż oprócz parteru i pierwszego piętra korpus główny miał jeszcze jako kondygnację ostatnią - mezzanino. Ponieważ część dachowa zniszczona została przez pożar, na rysunkach zaznaczono je tylko jako rząd postrzępionych fragmentów okien.
Akcentem dominującym w fasadzie głównego korpusu, założonego na rzucie prostokąta, był czterokolumnowy portyk w wielkim porządku, zwieńczony prawdopodobnie trójkątnym frontonem z herbami fundatora. Nie jest rzeczą wykluczoną, że kolumnom wysuniętym, ustawionym na potężnych bazach, towarzyszyły kolumny lub półkolumny przyścienne. Na tych samych trzech osiach środkowych w elewacji ogrodowej występował półkolisty ryzalit z przylegającym do niego tarasem, a po bokach prawdopodobnie krótkie skrzydła. Oba, zaledwie trójosiowe, o rzucie kwadratów zbliżonych nieco do prostokątów pawilony zdobiły portyki dwukolumnowe, także w wielkim porządku, zamknięte również szczytami trójkątnymi. Zewnętrzne boczne elewacje na wysokości piętra zaopatrzone były w niewielkie balkony. Pawilony nakrywał gładki dach czterospadowy, pobity gontami. Na temat galerii Henryk Stecki, który znał dobrze pałac tuczyński z autopsji, pisze, że „nie kolumnadami, jak w Międzyrzeczu, ale mieszkaniami" łączyły się one z korpusem głównym. Tadeusz Jerzy Stecki natomiast określa galerie jako odkryte krużganki podtrzymywane podwójnym rzędem ciosowych kolumn. Rację ma z pewnością pierwszy z cytowanych autorów. Potwierdzają to rysunki Ordy i Peyera, a także inne przekazy. Tylko płaszczyzny międzyokienne zajmowały owe może istotnie ciosowe półkolumny. Na ich głowicach wspierała się ścianka attykową, zakrywająca jednospadowy dach, nachylony ku stronie ogrodowej pałacu.
Główny korpus pałacu miał układ tradycyjnie dwutraktowy. Jak w większości gmachów późnoklasycystycznych, pokoje reprezentacyjne mieściły się na parterze. Z relacji Andrzejowskiego i H. Steckiego( wynika, że z sieni, w której znajdowały się „piękne” schody wiodące na piętro, po prawej stronie było wejście do sali bilardowej, wymalowanej w pejzaże przez Burkiewicza. Nie wiadomo, jakie przeznaczenie miał lewy odcinek traktu frontowego. Znacznie większe od pozostałych drzwi, umieszczone na osi, wiodły do głównego salonu i równocześnie sali balowej o kształcie dwukondygnacyjnej rotundy. Napis nad drzwiami głosił: „DLA SIEBIE, RODZINY, PRZYJACIÓŁ I POTOMNOŚCI”. Sala ta miała kopułę pokrytą sztukateriami wykonanymi przez Probsta i jego „czeladź”, ściany mozaikowane i obiegającą ją dokoła galerię z balkonem dla orkiestry.
Poza salą rotundową także cały trakt ogrodowy zajmowały „prawdziwie senatorskie komnaty”, jak je określił Andrzejowski. Z lewej strony do okrągłej sali balowej przylegała wielka sala jadalna, zwana „szafirową". Dekorowało ją malowidło arabeskowe, naśladujące sztukaterie białe na tle błękitnym. Po prawej stronie mieściło się kilka następnych pokoi paradnych. Pierwszy z nich, główny bawialny, mozaikowy w tonacji białej, wyposażony był w suto rzeźbione drzwi i okna, lakierowane na ten sam kolor i złocone. Przesłaniały je portiery z adamaszku błękitnego, którym obite były również na biały kolor lakierowane i złocone meble, prawdopodobnie w stylu Ludwika XVI. Płaszczyzny między oknami pokrywały ogromne zwierciadła, sięgające od posadzek po gzyms wieńczący. Jeszcze jedno wielkie lustro umieszczone było nad „wspaniałym" mozaikowym kominkiem. Ogromną ozdobą tego salonu był zbiorowy portret wojewody sieradzkiego w otoczeniu rodziny z postaciami naturalnej wielkości. Sięgał on po sufit, pokrywając w całości jedną ze ścian bocznych. Obraz ten, który Henryk Stecki określił jako „dobrego pędzla”, spłonął wraz z pałacem.
Do głównego pokoju bawialnego przylegał gabinet z trzema oknami parapetowymi, wyłożony „sztucznymi marmurami”. Do wyposażenia nieruchomego należał tu także kominek z takiego samego jak ściany materiału i zawieszone nad nim naprzeciw środkowego okna wielkie weneckie zwierciadło, odbijające widoczny poprzez park Horyń i dalszą leżącą za rzeką okolicę. Meble miały tu obicie z materiału złocistego. Okien celowo nie wyposażono w firanki, aby nic nie przesłaniało malowniczego widoku. Po tej samej stronie pałacu znajdował się jeszcze jeden pokój bawialny, ale usytuowany już w skrzydle. Był on niższy od głównego bawialnego, lecz obszerny, „wesoły i ozdobny obiciem” w postaci amarantowych portier. Ten sam materiał posłużył też do pokrycia mebli. Obok mieścił się pokój mieszkalny wojewody sieradzkiego. Jaki był rozkład innych pokoi oraz ich przeznaczenie, szczupłe przekazy pamiętnikarskie nie mówią. Prawdopodobnie w samym pałacu, ale nie wiadomo, w którym miejscu, znajdowała się długa na 60 łokci a szeroka na 20 oranżeria. Piętro składało się z dwóch pięciopokojowych apartamentów mieszkalnych, z których każdy miał własny przedpokój, każdy był „pięknymi obiciami oklejony” i miał firanki u okien. Jeszcze jedna sala, nie wiadomo o jakim przeznaczeniu, mieściła się w lewym pawilonie. Do apartamentów w pawilonie należał wreszcie wspomniany przez Steckiego pokój sypialny, do którego wchodziło się przez małe drzwi i parę schodów w dół. Pokój ten, wąski w stosunku do swej długości, miał w głębi dwie kolumny, tworzące alkowę.
Niestety, poza jednym, mimochodem wspomnianym obrazem i kilkoma wzmiankami dotyczącymi mebli, u żadnego z pamiętnikarzy nie znajdujemy choćby pobieżnych informacji na temat innych dzieł sztuki, które przecież w Tuczynie istnieć musiały. Po śmierci wojewody rozdzielono je najprawdopodobniej między poszczególnych spadkobierców, część jednak musiała pozostać na miejscu. Jeśli nie spłonęła wraz z pałacem, z czasem wraz z innymi przedmiotami uległa rozproszeniu. Do chwili obecnej przetrwały tylko nieliczne pamiątki, jak np. kubek wykonany w manufakturze petersburskiej z miniaturą portretu cara Aleksandra I, według tradycji rodzinnej ofiarowany wojewodzie Michałowi Walewskiemu przez wielkiego ks. Konstantego w czasie przeglądu wojsk rosyjskich na Wołyniu i jego pobytu w Tuczynie.
Zespół pałacowy wznosił się wśród rozległego parku krajobrazowego, jak wiele innych wołyńskich rozplanowanego może także przez Miklera. Położenie ogrodu na wysokim brzegu płynącego meandrami Horynia pozwoliło na stworzenie szeregu perspektyw, otwierających dalekie widoki na brzeg przeciwległy. Na teren dworu wjeżdżało się najpierw przez wielki dziedziniec gospodarczy, przy którym stał zapewne także klasycystyczny, nieco od pałacu mniejszy budynek stajni dla koni. Był on również dwukondygnacyjny, z piętrem przeznaczonym na pokoje dla administracji i gościnne. Szeroka droga prowadziła stąd na kolisty czy owalny paradny dziedziniec przedpałacowy, pokryty krótko strzyżonym gazonem. Po obu stronach przedniej części gazonu rosły zwarte masywy drzew liściastych z tworzącymi pionowe akcenty świerkami i topolami włoskimi. Drzewa te obejmowały od tyłu oba pawilony i galerie. Z drugiego gazonu, założonego poza głównym korpusem pałacu, otwierały się widoki najpiękniejsze.
W głębi ogrodu wybudował wojewoda teatr, w którym dawano przedstawienia i koncerty, głównie z okazji imienin licznych członków rodziny czy też innych rocznic. Szeroko na ich temat rozpisuje się Andrzejowski. Na skraju ogrodu, w małym dworku, powiększonym z czasem przez dobudowanie piętrowego pawilonu, mieszkała długi czas Teodozja Stecka-Jabłonowska po rozstaniu się z obydwoma mężami.
Od chwili ukończenia pałacu do końca życia wojewody Michała Walewskiego Tuczyn rozbrzmiewał gwarem nieustannym tłumnych przyjęć, zabaw, balów, maskarad. Po 1806 r. wszystko to uległo radykalnej zmianie. Syn Michał prowadził tryb życia ściśle rodzinny. Po jego śmierci na obczyźnie, główną osobą nadającą ton stała się wdowa po Hieronimie. Cecylia z Potockich Walewska. Jeszcze bardziej radykalne zmiany zarysowały się po pożarze pałacu. Jako mieszkanie właścicieli służyły bowiem odtąd ocalałe pawilony i galerie. Do tych pomieszczeń przeniesiono też wszystkie ocalałe meble, dzieła sztuki i archiwum. Ale w niedługim czasie spłonął także i jeden z pawilonów. Od tego momentu Tuczyn przestał być wielkopańską rezydencją. Do chwili sprzedania majątku właściciele mieszkali tylko w ocalałym pawilonie. Ruiny spalonego pałacu stały jednak nadal, z powodu swych rozmiarów kojarząc się czasem przejeżdżającym przez Tuczyn z rzymskim Colos-seum. Dopiero pod koniec XIX w., za czasów rosyjskich, ruiny rozebrano. Część cegieł użyto zapewne do budowy nowego pałacu ks. Trubeckiego. Olbrzymie bazy kolumn portyku znalazły się w fundamentach miejscowej cerkwi i synagogi. Do okresu międzywojennego przetrwał tylko w znacznej części zdziczały i zupełnie już nie utrzymywany park.
źródło: Roman Aftanazy "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej", Tom 5, Województwo wołyńskie", 1994, str. 504-510. |