Leżące w dawnym po w. włodzimierskim dobra Błudów, a w brzmieniu polskim Błędów, były kolejno dziedzictwem Horskich, Żurawickich, zaś w XVII w. Sobieskich. Najprawdopodobniej od nich nabyli je Błędowscy h. Półkozic, wywodzący się z Błędowa, ale w pow. rawskim. Jak miał na imię pierwszy z tej rodziny dziedzic wołyńskiego Błudowa, nie wiadomo. Może był nim Andrzej Błędowski, miecznik nowogródzki (1701), żonaty z Franciszką Horbowską, lub jeden z jego synów Michał (1748 - zm. ok. 1760 r.), także miecznik nowogródzki, pułkownik wojsk kor., a z czasem adiutant królewski, ożeniony z Anną Strutyńską. Po nim władał Błudowem jego syn Tadeusz, major wojsk kor., poseł czernihowski, który ożenił się z Antoniną Czosnowską, lecz po kilkuletnim pożyciu z nią w 1793 r. rozwiódł się. Powróciwszy do zwyczajów kawalerskich i naśladując w Błudowie styl życia Ludwika XV w małym pałacyku wersalskim, urządził również tam „un Parc aux Cerfs” przyjmując w nim panie „niezbyt wysokiego pochodzenia” i o niezbyt rygorystycznych zasadach moralności. Swoje znaczne dochody z dobrze administrowanych majątków, przegrywał wprawdzie czasem w karty, ale nie doprowadził się do ruiny. W końcu wychowanego kosmopolitycznie w Wiedniu i Paryżu majora znudziło życie wiejskie. Sprzedał więc klucz zahajecki Skibickim, ulokował swe kapitały w bankach zagranicznych i wyjechał z kraju na stałe. Błudów oddał bardzo jeszcze wówczas młodemu jedynemu swemu synowi Aleksandrowi.
Równie przystojny jak lekkomyślny Aleksander Błędowski (1788-1831), późniejszy dzielny żołnierz, powstaniec z 1831 r., który za waleczność otrzymał stopień generała, spadły na niego tak wcześnie majątek mocno zadłużył, a w końcu oddał w ręce dzierżawców. W miarę swych możliwości sytuację próbowała ratować jego żona Henrietta z Działyńskich (ur. w 1794 r.), autorka interesujących wspomnień, głównie jednak dopiero po śmierci męża. Właśnie ona przekazała najwięcej szczegółów, zarówno w odniesieniu do przeszłości, jak i stanu aktualnego tych dóbr.
Pamiętnikarka zastała jeszcze w Błudowie „loch ogromny pod fundamentami niegdyś będącego pałacu”, zbudowanego przez (Jakuba?) Sobieskiego, który to pałac spłonął ok. połowy XVIII w. Szczątki należące do wyposażenia architektonicznego tej budowli, jak ciosowe obramienia okien i drzwi, na których wyryte były wzięte z psalmów dawidowych wersety, „aniołki i karnisze” mniej zniszczone oddał Aleksander Błędowski wcześniej do Woronczyna, ówczesnego dziedzictwa gen. Ludwika Kropińskiego, żonatego z jego siostrą Anielą Błędowską, gdzie ozdobiły one jakąś „kaskadę”. Resztki, które pozostały w Błudowie posłużyły pani Henriecie do ułożenia w parku „monumenciku”.
Oprócz lochów po pałacu, przetrwał w Błudowie w stanie nienaruszonym stary lamus, także z czasów Sobieskich. Odkryła w nim Błędowska m.in. „kwitek własnoręczny Sobieskiego, na parę korcy żyta i tatarki, które prosi i rozkazuje wydać”. Poza tym znalazła tam rzeczy przywiezione z Paryża przez dziada jej męża, Michała, a więc „rozmaite kanwowe roboty, a najwięcej przewłóczone deseniem, aby je zarabiać”, dalej „kilka łokci materii w pasy, seledynowe z narabianiami aksamitnymi, ale już niezdatne, zleżałe”, przede wszystkim jednak „pudło z dwunastu parami sztućców złotych z trzonkami z porcelany japońskiej”, nie wiadomo, po Sobieskich czy Błędowskich. Ściśle z rezydencją Sobieskich wiązał się w końcu szpaler sędziwych lip, których wierzchołki jeden z rządców, pod nieobecność właścicieli, kazał poucinać i przeznaczył na zimowy opał. Tak mówiły miejscowe przekazy. Jest jednak rzeczą bardziej prawdopodobną, że szpaler ten był sztucznie formowany, ale później, gdy Błudów wyszedł z rąk Sobieskich, prac owych zaniechano.
Po przejęciu Błudowa przez Błędowskich, wybudowali tam oni dwór jeszcze chyba późnobarokowy, znany również z kilku zaledwie, niewiele mówiących wzmianek, pojawiających się w pamiętnikach Błędowskiej. Nie jest ona przy tym zbyt konsekwentna. Określiła bowiem dwór błudowski jako „dom stary, zewsząd wiało”, „już walący się, ale dosyć obszerny”, w innym jednak miejscu napisała, że mieścił zaledwie sześć pokoi, z „dużym salonem z kolumnami”. Skoro w budynku tym znajdował się salon o architekturze raczej w małych domach nie spotykanej, można uznać, że dwór istotnie był obszerny, lecz nie w całości podówczas zamieszkany. Istnienie w Błudowie większej rezydencji w pełni usprawiedliwiał stan majątkowy właścicieli owych dóbr. Z pewnością też dwór mieścił wiele starych mebli i pamiątek rodzinnych, choć Błędowska wspomina tylko o jednej, mianowicie o obrazie Matki Boskiej Częstochowskiej „po pradziadach mężowskich”. Nie mając potomka męskiego, przekazała ona ten obraz swej córce.
Po usunięciu z Błudowa Rocha Teleżyńskiego, który majątek ten trzymał w zastawie, Henrietta Błędowska w stanie opłakanym zastała nie tylko główny dom mieszkalny, ale i stojącą obok niego oficynę „kuchenną”, „dworek za bramą”, w którym rezydował Maurycy Kisiel, kolega pułkowy męża, jak też ogród. Sama więc na pozostałościach dawnego, założyła nowy. Porozbierała stare walące się płoty i poszerzyła go aż do drogi. Pustkę „grządkami i karłowatymi wiśniami dotąd zarośniętą” obsadziła nowymi drzewami i krzewami. Wszystkich dworskich i pańszczyźnianych chłopów użyła do wywozu z lasu jarzębin, jesionów, krategusów i dzikich róż. Krzewy, którymi podszyła drzewa, otrzymała z Woronczyna i Werby, sama zasadziła też ziarna brzoskwiń, moreli i orzechów włoskich, nie licząc szczep jabłoni czy grusz. W ten sposób założyła też nowy ogród „fruktowy”. Najprawdopodobniej odnowiła także i dom.
Powszechnie szanowana i już wówczas niewidoma, wyszła Błędowska powtórnie za mąż za młodszego od siebie o lat kilkanaście Celestyna Rottermunda, w 1835 r. prezesa Izby Cywilnej Sądu Głównego w Żytomierzu. Decyzja ta wywołała w kręgach ziemiańskich Wołynia sporą sensację. Błudowa nie zapisała wszakże drugiemu mężowi, lecz córce z małżeństwa pierwszego Wincencie, ogólnie podziwianej piękności, która sprawiwszy zawód wielu innym pretendentom do jej ręki i majątku, poślubiła w końcu Aleksandra Jaźwiriskiego h. Grzymała, dziedzica Poddniestrzan i innych dóbr w Galicji Wschodniej, porucznika w powstaniu 1831 r., syna Piotra, generała wojsk polskich, i Józefy Janickiej. Ich córka Stefania (ok. 1845-1929) w 1869 r. wyszła za mąż za Juliana hr. Starzeńskiego (1832-1889).
źródło: Roman Aftanazy" Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej", Tom 11, Uzupełnienia, 1997, str. 617-619.
|