Na podstawie dokumentów, które znajdowały się w tamtejszym dworze, T. J. Stecki prześledził dzieje nadhoryńskiego Kurasza od początku XVI w. W tym właśnie czasie należał on do Montołtów vel Montowtów h. Pobóg, których ostatnimi męskimi przedstawicielami byli bracia - Jan, zmarły w 1611 r., oraz Andrzej, zmarły kilka lat później. Po ich śmierci prawa do dziedziczenia Kurasza zgłosiło kilka rodzin. Na mocy dekretu sejmowego z 1631 r. klucz kuraski oraz inne majętności dostały się Janowi Andrzejowi Firlejowi. Ale już w 1648 r. Kurasz, Bielatycze, Kołki etc. znalazły się w posiadaniu Andrzeja Kaszowskiego h. Janina, łowczego wołyńskiego i pułkownika wojsk królewskich, syn Jana i Zofii z Firlejów, żonatego z Marią ks. Czetwertyńską. Po nich dziedziczyć mieli wprawdzie ich synowie, Zachariasz, Dersław i Marcjan, sprawy spadkowe uległy jednak powikłaniu. Swe pretensje do klucza kuraskiego zgłosili bowiem także inni po Montowtach spadkobiercy, m.in. Tarnowscy i Jan Piaseczyński h. Lis odm. (zm. ok. 1683), podkomorzy nowogródzko-siewierski, kasztelan chełmski, żonaty najpierw z N. Poniatowską, a po jej śmierci z Halszką Hulewiczówną. Okazał się on najsilniejszy i stał się kolejnym właścicielem dawnego dziedzictwa Montowtów. Ponieważ z obu żon nie pozostawił potomstwa, na Janie Piaseczyńskim wygasł jego ród po mieczu. Wszystkie majętności, a więc Kurasz, jak też dziedziczne po bezpośrednich przodkach, położone na Wołyniu, Podolu i Ukrainie, spadły na siostrę zmarłego, Annę, zakonnicę franciszkańską. Klucz kuraski, Żomiszcze w pow. bracławskim, Uładówkę i pozostałe dobra wraz z ruchomościami, klejnotami etc. zapisała ona swemu krewnemu ks. Januszowi Antoniemu Wiśniowieckiemu, wojewodzie krakowskiemu. Książę oddał je z kolei w 1725 r. w posagu córce Franciszce Urszuli, zamężnej za ks. Michałem Radziwiłłem, hetmanem wielkim litewskim. Wraz z Kuraszem przejęli jednak Radziwiłłowie także i brzemię nadal trwającego procesu z innymi pretendentami do spadku po Montowtach. Jednym z nich był Samuel z Hurdów Orda, horodniczy piński, który w 1741 r., pod groźbą eksdywizji, wyjednał dla siebie prawo zwrotu części Kuraszczyzny. Wszedł jednak w końcu z Radziwiłłami w układy, więc ostatecznie stali się oni pełnoprawnymi dziedzicami Kurasza.
W 1757 r. Wawrzyniec Pruszyński, skarbnik kijowski, pożyczywszy Radziwiłłom 150000 zł, otrzymał Kurasz w zastaw. Prawa zastawne przeszły następnie na jego synów, Stanisława, kasztelana żytomierskiego i Antoniego, stolnika wielkiego koronnego. Ostatni z wymienionych, spłacając brata, okazał się jedynym właścicielem zastawnej kwoty. Wraz z Kuraszem oddał ją swym córkom: Elżbiecie, zamężnej za Hieronimem Kaszowskim, podkomorzym ostrogskim, i Salomei, żonie Ignacego Kaszowskiego, starosty niwskiego. Po spłaceniu w 1800 r. ks. Dominika Radziwiłła, Ignacy Alojzy Kaszowski (1776-1830) otrzymał już nie kwestionowane prawo własności Kurasza, Bielatycz, Kołek, Karasina, Bereżek, Lubikowicz, Salomejówki oraz Załuża, co łącznie zajmowało wówczas powierzchnię przeszło sześćdziesięciu tysięcy dziesięcin ziemi.
Ta spora fortuna podzielona została następnie między synów Ignacego Kaszowskiego. Kurasz i kilka innych folwarków przypadły w schedzie młodszemu Adolfowi (zm. w 1883 r.), porucznikowi wojsk polskich w 1831 r., który żonaty był dwukrotnie. Najpierw z Marią z Romanowskich h. Bożawola, a powtórnie z Leonią Marią z hr. Ilińskich, córką Janusza, marszałka szlachty gub. wołyńskiej. Z pierwszej żony miał on syna Jana Teodora, a z drugiej Aleksandra Maksymiliana (1869-1939), ożenionego po raz pierwszy z Olgą hr. Broel-Plater (1877 — 1925), a po raz drugi z Idalią hr. Broel-Plater (ur. w 1889 r. - zm. po II wojnie świat.). Aleksander Kaszowski, adoptowany przez swego wuja, ostatniego z rodu, Aleksandra hr. I lińskiego, otrzymał od cara w 1902 r. zezwolenie na połączenie obu nazwisk i używanie tytułu hrabiowskiego. Był on ostatnim właścicielem Kurasza.
Osiadłszy w Kuraszu, Ignacy Kaszowski zastał tam bezpretensjonalny, drewniany parterowy dom, który służył zapewne jako mieszkanie Pruszyńskim. Jeśli wierzyć Narcyzowi Olizarowi, nie tyle Kaszowski sam, ile jego żona zdecydowała się na wzniesienie odpowiedniej proporcjonalnie do posiadanego majątku rezydencji. Mieszkając na razie w starym dworze, realizację nowej siedziby rozpoczęli Kaszowscy od założenia na przestrzeni 40 morgów nowego parku, wzniesienia okazałej bramy wjazdowej, kaplicy i budynku przeznaczonego na pomieszczenie biblioteki i archiwum, nazwanego skarbcem.
Twórcą parku był słynny ogrodnik Dionizy Mikler. Miał on zadanie o tyle ułatwione, że cały teren, przeznaczony na przyszły ogród, położony był na wysokim wijącego się dołem meandrami brzegu Horynia, z samej więc natury przedstawiał się niezwykle malowniczo. W obrębie ogrodu usypano też kilka sztucznych pagórków. Brzegi zalewów rzecznych i kanałów połączone zostały ze sobą zgrabnymi, łukowo wygiętymi mostkami. Pomiędzy skupiskami najróżniejszych gatunków drzew ustawiono posągi i altany. W cieplarniach zaczęto hodować rośliny egzotyczne. Tak urządzony park, charakteryzujący się „pięknością drzew sadzonych w cienie i rozległością widoków”, w którym „sztuka podała rękę naturze”, jak napisał o nim cytowany już T. J. Stecki, zachował się do 1939 r., choć z powodu braku środków na jego konserwację w okresie międzywojennym utrzymywany był tylko częściowo.
Monumentalna brama wjazdowa, wzniesiona na osi projektowanego, klasycystycznego, nigdy nie zrealizowanego pałacu, miała kształt dwóch kilkumetrowej wysokości czworobocznych filarów, otoczonych ze wszystkich stron kolumnami. Tuż obok bramy, po jej prawej stronie, niewątpliwie z myślą o łatwym do niej dostępie osób spoza dworu, stanęła kaplica o kształcie rotundy, nakryta kopułą. Wieńczyła ją kopułka jeszcze mniejsza, przypominająca cerkiewne. Tynki pokrywające kaplicę od strony zewnętrznej, przedzielone w połowie wysokości horyzontalnie słabo zarysowanym gzymsem, były w całości boniowane. Ściany przebito umieszczonymi wysoko, niezbyt dużymi, półkoliście zamkniętymi oknami. Z trzech, a może nawet z czterech stron, na krzyżujących się osiach zdobiły kaplicę dwukolumnowe portyki w wielkim porządku, dźwigające trójkątne frontony otoczone gzymsem kroksztynowym. Gzyms portyków łączył się z identycznym gzymsem obiegającym całą rotundę pod niskim i gładkim bębnem kopuły. Nad prostokątnymi drzwiami wejściowymi mieścił się balkon, na który dostać się można było z balkonu czy galerii wewnętrznej. Ponieważ kaplica miała stać się mauzoleum rodzinnym Kaszowskich, na jej ścianach wewnętrznych wmurowywano epitafia zmarłych dziedziców Kurasza.
Nieco dalej od bramy, ale po tej samej stronie obszernego dziedzińca, w pobliżu kaplicy, tuż nad brzegiem rzeki usytuowany został skarbiec. Miał on rzut zbliżonego do kwadratu prostokąta oraz znacznie węższy i skromniejszy niż kaplica, także jednak w wielkim porządku dwukolumnowy portyk, zamknięty gładkim trójkątnym szczytem. W połowie wysokości portyk skarbca wyposażony był również w balkon. Wszystkie elewacje tej niewielkiej budowli, z kondygnacją górną wyższą od dolnej, nakrytej wysokim dachem czterospadowym, były gładkie. Ze środka dachu wyrastał jeden komin zbiorczy.
Mimo braku odpowiedniej rezydencji, Ignacy Kaszowski i jego żona prowadzili w Kuraszu dom otwarty. Posiadali domową orkiestrę i teatr amatorski, w którym grywali zarówno członkowie rodziny, jak służba i administracja. Sala teatralna mieściła się w oddzielnym ogromnym budynku, przeznaczonym głównie na stajnie, w którym jednakże pan domu miał swój osobisty apartament. Bujne życie dworu kuraskiego skończyło się wraz ze śmiercią obydwojga jego animatorów. O ich potomkach niewiele się już na Wołyniu słyszało.
Prawdopodobnie jeszcze przed pierwszą wojną światową, gdy stary dwór drewniany nie nadawał się już do mieszkania, wszystkie zabytkowe meble i dzieła sztuki, których w Kuraszu miało być sporo, przeniesione zostały do skarbca. Dotąd w sklepionych i okratowanych izbach na parterze przechowywano tam tylko archiwum rodzinne Kaszowskich sięgające XVI w. oraz bibliotekę. Skarbiec stał się więc ostatnim mieszkaniem właścicieli. Wszystkie zbiory rozgrabione zostały w latach 1914- 1921. Do 1939 r. zachowało się w Kuraszu nietknięte, bogato dekorowane sztukateriami wnętrze kaplicy dworskiej z ołtarzem, w której odprawiano nabożeństwa. W obrębie parku stała ponadto kapliczka na rzucie koła, nakryta stożkowym daszkiem gontowym. W części przedniej, nie zabudowanej, otaczały ją cztery drewniane kolumienki. Część tylną zamykała ścianka. Pośrodku wznosiła się jeszcze jedna kolumna, a przy niej na wysokim, prostokątnym postumencie stała figura N. Marii Panny. Przetrwała poza tym do wybuchu II wojny światowej altana klasycystyczna czy raczej tylko dekoracyjny motyw architektoniczny o rzucie prostokąta. Altanę tę tworzyły od czoła dwie wsparte na kwadratowych bazach kolumny pseudotoskańskie, a od tylu półkolumny, wtopione w czworoboczne filary. Kolumny i filary dźwigały dekorowane profilowanym gzymsem belkowanie oraz szczyt o łagodnych, faliście wygiętych spływach, otoczony również gzymsem profilowanym i pozornym kroksztynowym, przebity półkolistym okulusem.
źródło: Roman Aftanazy "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej", Tom 5, Województwo wołyńskie", 1994, str. 194-197.; Tom 11, Uzupełnienia, 1997, str. 640-642.
|