W XVI w. Szpanów należał do znanej rodziny ruskiej Czapliców h. Kierdeja, rozgałęzionej w woj. kijowskim i wołyńskim, a częściowo osiadłej także i na Białej Rusi. Spolonizowawszy się, z czasem doszli oni w Rzeczypospolitej do wysokich godności senatorskich i spowinowacili się z tak znakomitymi rodami, jak ks. Koreccy, Wiśniowieccy i Czetwertyńscy. Szpanów uważali widocznie za swe główne gniazdo rodowe, skoro pisali się „Szpanowscy” nawet wówczas, gdy majętność ta już do nich nie należała. Heraldycy wymieniają zresztą tylko kilku Czapliców, którzy władali Szpanowem w XVI w., a więc Grzegorza Wasiliewicza, żonatego z Dorotą Rejówną, który w 1569 r., po przyłączeniu Wołynia do Korony, złożył przysięgę wierności; Teodora, sędziego ziemskiego łuckiego (1581), właściciela także Zaborola, Płoski i Mokwina, oraz jego brata Iwana, z którym podzielili się ojcowizną. Najgłośniej zasłynęli Czaplicowie w XVII w., gdy stali się wyznawcami arianizmu. Należeli do nich Aleksander (zm. ok. 1660 r.), poseł sejmowy; Jan (zm. w 1604 r.), syn Piotra, kasztelan kijowski; Jerzy, syn Teodora, sędziego łuckiego, żyjący także w pierwszej połowie XVII w. i jego brat Marcin, poseł na sejm (zm. ok. 1633-1638 r.). Niektórzy Czaplicowie żyli jeszcze w początkach XIX w., ale później prawdopodobnie wymarli. Po stracie Szpanowa i Tajkur, ich głównymi siedzibami stały się Ponebyl z grobami ariańskich członków rodziny, Kisielin oraz inne, mniej znane miejscowości.
Szpanów wyszedł z rąk Czapliców jeszcze w XVII w. Dobra te, prawdopodobnie wraz z Tajkurami, wniosła w posagu Teodora Czaplicówna swemu mężowi Jerzemu Wiśniowieckiemu, kasztelanowi kijowskiemu (zm. w 1618 r.). Z kolei wraz z ręką Marii, córki Jerzego i Teodory Wiśniowieckich [?], przeszły Tajkury, a prawdopodobnie także i Szpanów, do rodziny jej męża N. Czołhańskiego(4). Następnie Szpanów, klucz tajkurski z zamkiem i Mylsk otrzymała Barbara Czołhańska, córka Adama i Zofii z Grochowskich, zamężna za Wawrzyńcem Stanisławem Pepłowskim h. Gozdawa (zm. w 1721 r.), piastującym najpierw godność deputata na trybunał koronny (1687), następnie pisarza łuckiego, podstolego, a w końcu podkomorzego podolskiego, który zgromadził w swym ręku wielki majątek. Około 1710 r. wzniósł on w Tajkurach kościół katolicki. Wawrzyniec Pepłowski miał trzech synów: Aleksandra, paulina, Jana Pawła (zm. w 1739 r.) i Piotra Antoniego. Między dwóch ostatnich podzielił swą rozległą wprawdzie, ale mocno przez wojska rosyjskie w 1712 r. zrujnowaną fortunę. Szpanów i Żytyń przypadły najmłodszemu, Piotrowi Antoniemu, podkomorzemu łuckiemu (1736), ożenionemu z Jadwigą Szujską. Pozostały po nim dwie córki, Ewa Wyleżyńska i Teofilą Michałowa Bielińska oraz synowie Izydor i Teodor.
Najprawdopodobniej po śmierci Piotra Antoniego Pepłowskiego, w drugiej połowie XVIII w., od spadkobierców kupił Szpanów Jan Kazimierz Stecki (zm. w 1820 r.), dziedzic Kustyna, Międzyrzecza Koreckiego i wielu innych włości. Rozdzielił on je także między dwóch pozostałych przy życiu synów. Starszy Karol, żonaty z Marią Morsztynówną, otrzymał Kustyn i Szpanów, młodszy zaś Józef - Międzyrzecz. Karol Stecki miał tylko jedną córkę Aleksandrę (1796-1864), malarkę amatorkę, która w 1815 r., już po śmierci ojca, poślubiła ks. Michała Gedeona Radziwiłła (1778-1850), przyszłego generała dywizji, senatora, wojewodę Królestwa Polskiego i wodza armii powstańczej w 1831 r. Odziedziczyła ona po ojcu zarówno Szpanów, jak Kustyn z pięknym pałacem, który jednak sprzedała. Po ks. Michale Radziwille Szpanów przeszedł na jego starszego syna Karola (ur. w 1821 r. w Szpanowie i tam w 1896 r. zmarłego), żonatego z Jadwigą z Sobańskich (1830-1900), Nieborów zaś na młodszego Zygmunta (1822-1898). W 1879 r. odstąpił on jednak dobra nieborowskie synowi ks. Karola - ks. Michałowi Piotrowi Radziwiłłowi (1853-1903), żonatemu z Marią Kieżgajło-Zawiszanką h. Łabędź, który tam głównie mieszkał. Po jego bezpotomnej śmierci Nieborów, Arkadia i Szpanów przeszły na ostatniego właściciela tych wszystkich dóbr, ks. Janusza Radziwiłła (1880-1967), XIII ordynata ołyckiego, żonatego z Marią ks. Lubomirską.
Zanim Radziwiłłowie urządzili w Szpanowie piękną, nowoczesną, ogólnie podziwianą siedzibę, istniał tam jakiś zameczek, na którego temat, oprócz kilku niewiele mówiących wzmianek, brak konkretnych przekazów. Wspomina o nim wprawdzie w swych pamiętnikach Henryk Stecki, ale ogranicza się tylko do stwierdzenia, że „piękna ta i obszerna rezydencja, wytwornie przerobiona została z obronnego zamku”. Przeróbki dokonał pod koniec XVIII w. Karol Stecki.
Była to właściwie budowa nowego, klasycystycznego pałacu z częściowym tylko zachowaniem dawnych murów. Budynek ów znany jest z akwareli, namalowanej w 1808 r. przez Alojzego Saara, autora także widoków Warszawy. Przedstawia ona pałac z otoczeniem na tle parku. Na pierwszym planie widoczna jest elewacja tylna oficyny. Jeśli rysunek jest ścisły, miała ona w tym czasie rzut prostokąta oraz dwie kondygnacje, z parterem wyższym od piętra i wysokimi suterenami. Część suterenową pokrywały bonie, kondygnacje górne zaś rozczłonkowane były pilastrami z wydzieleniem po każdej stronie dwóch osi skrajnych. Oficynę nakrywał gładki dach czterospadowy. Widoczny po lewej stronie pałac był również budowlą o rzucie prostokąta, dwukondygnacyjną z dachem czterospadowym, pilastrami na narożnikach i czterokolumnowym portykiem od strony podjazdu. Gładkie elewacje łącznie z belkowaniem portyku wieńczył gzyms kostkowy. Po lewej stronie oficyny, w jednym z nią rzędzie, ale w pewnej odległości, stał jeszcze budynek parterowy, kryty wysokim dachem łamanym, z pewnością siedemnasto- lub osiemnastowieczny, gospodarczy lub administracyjny. Poniżej oficyny ciągnęły się pozarastane sitowiem stawy czy kanały, zapewne resztki fos obronnych. Akwarela Saara jest jedyną ryciną przedstawiającą pałac szpanowski przed jego modernizacją, wykonaną przez Aleksandrę ze Steckich Radziwiłłową.
W 1815 r. wkrótce po jej ślubie odwiedziła synową w Szpanowie Helena z Przezdzieckich Radziwiłłowa. Zachwyciła się ona malowniczością okolicy, ale także wyraziła ubolewanie, że dom od ogrodu oddzielały dwa zarośnięte stawy, „z których nic zrobić nie można”. Sporo szkód spowodować miał gen. Karol Kniaziewicz, drugi mąż Marii z Morsztynów Steckiej, opiekun małoletniej jeszcze pasierbicy. Aby nieco osuszyć podmokłe łąki, wykopał on na terenie całego ogrodu kanały, które go bardzo zeszpeciły. „Prześliczny” wydał się natomiast księżnie widok z balkonu domu. Od tylnej jego elewacji w dół prowadziły „staroświeckie tarasy”. Zachwyt ks. Heleny Radziwiłłowej wzbudziła w końcu aleja lipowa z zawieszonymi na gałęziach stoma pniami pszczelimi, wiodąca od dworu do zwierzyńca, w którym hodowano daniele. Jest rzeczą charakterystyczną, że księżna nie nazwała domu rezydencjonalnego pałacem, lecz „zameczkiem”, co potwierdza jego powiązanie z budowlą poprzednią.
Zarówno akwarela Saara jak późniejsze dowodzą, że ani bryła pałacu, ani oficyny nie uległy już zasadniczym zmianom do końca ich istnienia. Zdumienie budzi więc charakterystyka siedziby Karola Steckiego, niezwykle negatywna, wyrażona przez A. Przezdzieckiego. Odwiedził on Szpanów dwukrotnie: najpierw około 1824 r., a po raz drugi w 1839 r. Za pierwszym razem pałac wydał mu się „stary" i „niezgrabny", po bytności drugiej natomiast określił go jako „piękny dom angielski o piętrze z kolumnadą od frontu”. A przecież był to ten sam budynek, ani stary, ani niezgrabny i w dodatku po drugiej przebudowie niewiele stosunkowo zmieniony.
Ta druga przebudowa, dokonana prawdopodobnie według projektu Ittara pod kierunkiem Aleksandry Radziwiłłowej, zaczęła się zaraz po jej ślubie w 1815 r. i trwała poza rok 1830. W 1968 r. T. S. Jaroszewski i A. Rottermund opublikowali nie znane dotąd materiały, głównie ikonograficzne, które wiedzę o pałacu szpanowskim bardzo wzbogaciły. Autorzy wskazują przy tym na Henryka Ittara jako autora nowych dekoracji wnętrz, o czym wspominała już ks. Helena Radziwiłłowa. W tym czasie zmienił się jednak także i wygląd zewnętrzny pałacu. Dawny czterokolumnowy portyk zastąpiono bowiem przez sześciokolumnowy, usunięto z narożników pilastry i niektóre drobniejsze szczegóły wystroju, jak gzyms wieńczący elewacje, obramienia okien i drzwi, przebito też nowe otwory w elewacjach bocznych. Wszystkich tych detali architektonicznych, tak wyraźnie podkreślonych przez Saara, nie widzimy już bowiem w akwarelach wykonanych ok. 1835 r. przez ks. Aleksandrę Radziwiłłową. Mają więc zapewne rację obaj autorzy twierdząc, iż w myśl nowych prądów księżna dążyła do generalnego uproszczenia całego wystroju zewnętrznego. Nie można wszakże wykluczyć także i hipotezy, że nie mogąc sobie z nimi poradzić w rysunku, niektóre detale po prostu ominęła.
Nie wchodząc zbytnio w szczegóły, na podstawie akwarel Aleksandry Radziwiłłowej oraz relacji Aleksandra Przezdzieckiego i Henryka Steckiego o zewnętrznym wyglądzie pałacu z ok. 1840 r. możemy mieć pojęcie przynajmniej ogólne. Był on więc budowlą jedenastoosiową, dwukondygnacyjną, założoną na rzucie niezbyt szerokiego prostokąta, z wysokimi suterenami od tyłu i po bokach. Akcentem dominującym jego elewacji frontowej był płytki portyk złożony z sześciu szeroko, w jednakowych odstępach rozstawionych kolumn z jońskimi kapitelami, pozbawionych baz. Kolumny dźwigały pokryte profilowanym gzymsem belkowanie oraz gładki, trójkątny, wydłużony fronton. Portyk na całej jego szerokości poprzedzały schody wiodące na taras. Na piętrze, za kolumnadą ciągnął się balkon otoczony balustradą, na który wychodziło pięć porte-fenetrów. Przy elewacjach bocznych, na skutek spadku terenu znacznie wyższych, dodano zbudowane z ciosowego kamienia półkoliście sklepione arkady. Na nich mieściły się tarasy nakryte blaszanym, olejno pomalowanym dachem, wspartym na żelaznych słupach, po których wiła się aristolochia. Jeden z tarasów, ubrany kwiatami, służył jako letni salon. Z każdego z nich szerokimi schodami można było zejść zarówno na paradny przedpałacowy dziedziniec, jak też do ogrodu. Wzdłuż całej elewacji tylnej, czyli zachodniej, wzniesiona została podobna arkadowa galeria, ale bez dachu. Pod arkadami znajdowało się wejście do suteren. Na galerii, z powodu panującego tam wówczas chłodu, jadano zwykle latem śniadanie. Pałac miał niezbyt wysoki, gładki dach czterospadowy, pobity początkowo blachą miedzianą. W 1842 r. zerwała ją jednak trąba powietrzna, która szalała nad okolicami Równego i wywołała ogromne spustoszenie wśród zabudowań i drzewostanu ogrodu.
Na temat wnętrz pałacu jeszcze takich, jakimi były one przed 1815 r., Helena Radziwiłłowa pisze krótko, że sień, „którą także Ittar ozdabiał, podtrzymywały piękne kariatydy". Poza tym wspomina jeszcze, że obok salonu mieściła się biblioteka „z dzieł wyborowych złożona”. Znacznie więcej szczegółów na ten temat podaje Henryk Stecki, ale już według stanu z 1840 r. W tym czasie, zdaniem jego „pałac wielkim kosztem urządzony”, mieszkalnym był całkowicie tylko na parterze. Mieściły się tam również tymczasowe salony, „niewielkie, ale elegancko przystrojone”. Środek pałacu zajmowała obszerna sień z oszkloną ścianą, za którą znajdowały się szerokie kamienne schody, wiodące na piętro, rozchodzące się w połowie wysokości na dwie strony. Przednia część sieni służyła jako sala jadalna. Ponieważ pałac wchłonął częściowo mury starego zameczku, pokoje środkowej jego części miały mury tak grube, że okna mieściły się w głębokich wnękach, tworzących „gabineciki”. Przezdziecki dodaje jeszcze, że każdy kawałek drewna błyszczał „polorem mahoniu”, że na prawo od sieni mieściły się: biblioteka, pokój bilardowy, „salon jeden i drugi, meble gustowne, piękne sztychy, wonne kwiaty. Wszędzie wygoda, smak wytworny i nowość”.
Do celów reprezentacyjnych przeznaczone zostało piętro z dużymi i wysokimi salonami oraz nową salą biblioteczną. Według Steckiego pomieszczenia te były już wówczas wyposażone w piece, marmurowe kominki oraz rzeźbione drzwi i ramy okienne. W jednym z większych pokoi posadzka skomponowana została z dużych kwadratów, mieszczących na przemian herby Radziwiłłów i Steckich, tworzących barwną mozaikę. Pokoje te nie miały jeszcze obić, portier, firanek ani mebli. Niestety, żadna z tych relacji pamiętnikarskich nie zawiera więcej szczegółów.
Czy piętro zostało ukończone całkowicie, czy też księżna nie zdążyła tego uczynić, nie wiadomo. Zachowane w zbiorach nieborowskich akwarele Aleksandry Radziwiłłowej przedstawiają tylko salony i niektóre pokoje mieszkalne na parterze. Rysunki pomieszczeń na piętrze albo nie przetrwały do naszych czasów, albo też nigdy nie zostały zrobione. Z istniejących najciekawszą jest wszakże akwarela wykonana przez P. Pizzalę w 1834 r., przechowywana także w Nieborowie. Przedstawia ona jeden z salonów dolnej kondygnacji, mieszczących wewnątrz wąskie, kręcone mahoniowe schodki prowadzące bezpośrednio na piętro do sypialnego pokoju pani domu, o czym wspomina Stecki. Z mahoniu wykonane też były prawdopodobnie widoczne na rycinie drzwi i wysokie odrzwia. Podłoga salonu składała się z dużych, jasnych prostokątów, łączonych czteroramiennymi gwiazdami w odcieniach ciemniejszych. Górą obiegał szeroki, wykonany w sztukaterii fryz z rozetami w metopach. Gładko tynkowane ściany miały powierzchnie puste, przygotowane najwidoczniej pod obicia. Nieliczne stosunkowo meble nosiły cechy stylu biedermeierowskiego. Akwarela Pizzali o tyle prezentuje się ciekawiej od innych, że jest ona najprawdopodobniej portretem zbiorowym ówczesnego szpanowskiego towarzystwa.
Jeśli chodzi o akwarele Aleksandry ze Steckich Radziwiłłowej, to - jak słusznie podkreślają Jaroszewski i Rottermund - nie możemy mieć pewności, czy przedstawiają one wnętrza rzeczywiste, czy też tylko ich projekty. Dwa szkice tego samego salonu z wnęką, wykonane prawdopodobnie w zbliżonym czasie, różnią się ze sobą nie tylko pod względem widocznego na nich umeblowania, które mogło się zmieniać, ale także i wystroju architektonicznego. Na obu widnieje nie zmieniony fryz płycinowy. We wnęce skomponowany był on z rzędu gryfów, w pozostałych partiach pokoju na przemian z gryfów i harf. Identycznie wyglądają też na jednej i drugiej rycinie pilastry, tworzące ramy wnęki. Inaczej natomiast potraktowana została faseta czy też fryz podsufitowy. Na jednej jej właściwie nie ma, na drugiej występuje mocno jako szeroki skomponowany z liści pas. Także posadzka złożona z jasnych owali wpisanych w prostokątne ramy widnieje tylko na jednej akwareli, ściany zaś na obu są puste.
Fryzem ze sztukaterii dekorowany był też jeszcze jeden salon z dwoma oknami zwykłymi i jednym porte-fenetrem. Składał się on z prostokątów lub kwadratów, w których powtórzono motywy gryfów, wzbogacając je rozpędzonymi rydwanami. Wielka płaskorzeźba nad drzwiami wyobrażała rogi obfitości [?]. Na innych akwarelach pokazała ks. Aleksandra Radziwiłłowa swój zapewne gabinet z kominkiem z ciemnego marmuru, przystrojonym porcelaną; dalej ledwie naszkicowany buduar, także z wysokim kominkiem, i sypialnię z pięknym, szerokim fryzem podsufitowym o motywach kwiatów i innych roślin oraz fasetą złożoną z liści akantu oraz witrażowym porte-fenetrem. Jeszcze jedna akwarela przedstawia fragment jakiegoś innego pokoju ze ścianami pomalowanymi na kolor ciemny, gładką, ćwierćkolistą fasetą i także gładkim sufitem. Wszystkie ryciny dowodzą, iż robione były w trakcie dekorowania i urządzania pałacu.
Jak wyglądało umeblowanie pałacu po jego wykończeniu, nie wiemy. Z rycin wynika, że szczególnie cennych mebli w Szpanowie nie było. Pokoje urządzano od nowa, prawdopodobnie głównie sprzętami wyrabianymi współcześnie. Nie mamy też żadnych wiadomości na temat zbiorów artystycznych. Po Karolu Steckim pozostała cenna biblioteka, która w końcu znalazła się w Nieborowie. Dużą wartość mogło też mieć archiwum po Czaplicach, o którym wspomina Stecki.
Po prawej stronie wielkiego paradnego dziedzińca stała jedna z dwóch oficyn, ściśle powiązana z pałacem. Jej elewacja tylna, sprzed przebudowy, znana jest z ryciny Saara. Uległa ona zmianom znacznie później niż pałac, gdyż dopiero po 1830 r. Autorem projektów zmian był także Henryk Ittar. Z dwóch przygotowanych przez niego wariantów, bogatszy przewidywał dwoje drzwi wejściowych umieszczonych po bokach środkowego zwieńczonego trójkątnym szczytem pseudoryzalitu, ujętych w ramy herm, drugi natomiast tylko potrójne drzwi na osi ryzalitu. Zrealizowano wariant drugi, znacznie prostszy. Skasowane zostały pilastry, nadające niegdyś budynkowi podział wertykalny. Kondygnację górną pozostawiono gładką, dolną natomiast pokryto boniami. Oficyna otrzymała dach czterospadowy. Podziemny tunel łączył ją z pałacem. Przenoszono tędy gotowe potrawy do kredensu, a stąd po podgrzaniu do sali jadalnej.
Oficyna druga, znacznie mniejsza, parterowa, z dwukondygnacyjną wieżą po lewej stronie, stała dalej od pałacu, w pobliżu bramy wjazdowej. Mieściła ona biura administracji. Po obu stronach alei wjazdowej wznosiły się jeszcze mniejsze dworki oficjalistów. Aleja dochodziła do murowanego, sklepionego łukowo mostu wysokości około 10 m, przerzuconego przez strumień czy też może sztucznie przez Kniaziewicza wykopany kilkumetrowej szerokości kanał, rozszerzający się w prawo i lewo w spore malownicze stawy. Znad brzegu stawów i od strony mostu otwierał się szeroki widok na pałac bielejący na tle ciemnej gęstwiny starych drzew i na jego najbliższe otoczenie. Pomiędzy mostem a pałacem rozciągał się wielki owalny gazon tylko po bokach obsadzony zróżnicowanego kształtu i koloru liści krzewami ozdobnymi. Po obu stronach łagodnym skłonem opadał on ku stawom.
Właściwy park założony przez Miklera czy też raczej przez niego przy czynnym współudziale Aleksandry Radziwiłłowej przekomponowany, obejmował powierzchnię ok. 20 ha. Porastał on głównie pas wysokiego, wschodniego brzegu stawu poprzecinanego licznymi ścieżkami. Przeciwległy bowiem brzeg, niższy, przechodził stopniowo w rozległe łąki, bagna i rozlewiska. W ogrodzie szpanowskim rosły wyjątkowo piękne drzewa liściaste i szpilkowe ze znawstwem rozsadzone w pełnej harmonii z krajobrazem i uwzględnieniem miejscowych warunków klimatycznych. Po całym ogrodzie spotykało się też mnóstwo różnobarwnych klombów. Szeroko słynęły szpanowskie strzyżone żywopłoty świerków i tui, które przetrwały do pierwszej wojny światowej, kiedy to zostały zniszczone. Wszyscy odwiedzający Szpanów w ciągu stu lat wyrażali się z zachwytem nie tylko o pałacu, ale i o parku. Najdosadniej może podziw swój wyraził cytowany kilkakrotnie Aleksander Przezdziecki pisząc: „Ze wszystkich stron ten Szpanów widać, całą okolicę ozdabia. Cóż dopiero z lasku Pawłowszczyzną zwanego, pokrywającego wzgórek pobliski. To się za drzewami skryje, to bieleje wśród gęstwiny; to złocą go promienie słoneczne pomiędzy jednym i drugim kryształem stawów; to go z wierzchołka góry, jak na talerzu widać, to w końcu jaru, jak cel pożądany podróży". Pałac zaś „jak czysty, jak wykończony, jak wspaniały od dziedzińca jak wiejski od ogrodu! Jak te stare drzewa na plantowaną murawę mały cień rzucają; jak rozległy widok na klomby, gaje na łące, na laski poza łąką!"
Do wzgórza Pawłowszczyzną, z laskiem zwanym Zwierzyńcem, wiodła aleja podziwiana przez twórczynię Arkadii, gdy po raz pierwszy przyjechała do Szpanowa. Był tam urządzony niejako drugi park angielski, z altanami, dróżkami i wyciętymi wśród drzew perspektywami dającymi najrozległejszy widok na pałac, właściwy otaczający go ogród i na dalszą okolicę. W środkowej części Zwierzyńca stała piętrowa altana, w której na górze podawano podwieczorki dla towarzystwa zjeżdżającego ze dworu wielkim krytym szarabanem.
Ostatni raz uroki Szpanowa uwiecznił na litografii zamieszczonej w albumie Henryk Peyer. Około 1870 r., za czasów ks. Karola Radziwiłła pałac spłonął i nie został już odbudowany. Ruiny, pozbawione kolumnowego portyku, narysował Napoleon Orda. Radziwiłłowie przenieśli się z czasem do Nieborowa, Szpanów odwiedzając głównie latem. Na swą rezydencję przeznaczyli dawną oficynę, stojącą najbliżej pałacu, ponownie odpowiednio wewnątrz przebudowaną.
Jak wielki urok miał Szpanów i tamte strony, świadczą słowa ks. Heleny Radziwiłłowej, tak dumnej ze swej Arkadii, póki nie poznała Wołynia. Zrozumiała wówczas, że sztuka nigdy nie dorówna naturze. Warto więc przytoczyć kilka jej zdań, wypowiedzianych na marginesie Szpanowa: „Zwiedzałam siedemnaście przepysznych ogrodów angielskich, każdy w pozycji malowniczej, nad brzegiem naturalnych jezior lub krętego pięknego Horynia. Wszędzie grabowe lub dębowe lasy na wzgórzach, roślinność pyszna, murawy jak ze szmaragdów; trudno tam o piasek do posypania kartki listowej [...] Kamyka nawet nie znajdziesz na drodze, tylko łany pszenicy bujnej, które od wiatru falują na wzgórzach jak morze. W lasach ta flora, co u nas w ogrodach, a taka rozmaitość odmian i gatunków drzewa, a tak są cudownie pocieniowane, że o tym nawet wyobrażenia mieć nie możecie. Toteż za powrotem tutaj wszystko mi się brzydkie wydało oprócz Nieborowskich pomarańcz i Arkadyjskich pomników, lecz w samej mojej Arkadii, tak mi się roślinność pospolitą zdaje, murawy tak żółte, przestrzeń tak wąska, a okolica tak szkaradnie monotonna i płaska, że się smucę, iż szukałam innych widoków, aby postradać dawne iluzje”.
źródło: Roman Aftanazy "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej", Tom 5, Województwo wołyńskie", 1994, str. 487-497. |