W początkach XV w. Równe było jeszcze wsią należącą wówczas do rodziny Dyczki, ziemianina łuckiego. Jeden z jego spadkobierców sprzedał jednak te włości ks. Semenowi Wasilewiczowi Nieświckiemu. W dwadzieścia lat po ich nabyciu ks. Semen już nie żył. Majątek jego dostał się więc żonie Marii i córce Anastazji, zamężnej za ks. Semenem Juriewiczem Holszańskim, stolnikiem litewskim. Rządna i zapobiegliwa ks. Maria Nieświcka osiadła w niedalekim Gródku, skąd kierowała pracami przy budującym się właśnie w Równem wielkim zamku, swej przyszłej rezydencji. Ponieważ zięć jej zajęty był stale sprawami wojskowymi, księżna sama zarządzała posiadaną fortuną, troszcząc się jednocześnie o jak najsilniejsze zaludnienie Równego, by z miejscowości tej uczynić miasto. Mając zaś względy króla Kazimierza Jagiellończyka, uzyskała istotnie dla wiejskiej dotąd osady prawa magdeburskie oraz szereg innych przywilejów.
Po ukończeniu budowy zamku ks. Maria Nieświcka osiadła w nim na stałe i zaczęła odtąd pisać się „Rówieńską". Niebawem wzniesiony przez nią gmach padł jednak pastwą płomieni. Wkrótce został wszakże odbudowany i służył odtąd jako stała lub czasowa rezydencja następnym pokoleniom właścicieli. Kniaź Semen Juriewicz Holszariski umarł w 1505 r., jego żona zaś w 1518 r. Równe wraz z innymi dobrami odziedziczyła po babce swej jej wnuczka Tatiana Holszańska, która ok. 1509 r. poślubiła ks. Konstantego Ostrogskiego (1460-1530). Uzyskał on dla Równego szereg dalszych przywilejów, chociaż dobrami tymi władał jedynie jako alodialnymi, nie należącymi do ordynacji.
Po śmierci ks. Konstantego Ostrogskiego Równe odziedziczył jego syn Ilia (Eliasz), starosta bracławski i winnicki, zrodzony z pierwszej żony Tatiany Holszańskiej. Ks. Ilia Ostrogski (1510-1539) zaślubił w 1539 r. Beatę Kościelecką, córkę podskarbiego wielkiego koronnego Andrzeja i Katarzyny Telniczanki, dawnej kochanki króla Zygmunta Starego. W czasie uroczystości weselnych na dworze monarszym nowożeniec zmierzył się w turnieju z królem Zygmuntem Augustem, przez którego zrzucony został z konia. Prawdopodobnie na skutek obrażeń wewnętrznych książę w kilka miesięcy później umarł, zapisując wdowie wniesiony przez nią posag w wysokości 33 082 zł oraz majętności ziemskie z zamkami Stepań, Satyjów i Chłopotyn(2). Równe, zamek i miasto z włościami miał jej oddać także, ale tylko we władanie zastawne. Księżna Beata z Kościelskich Ostrogska (1515-1576) uznała jednak zapis za wieczysty. Wynikł z tego spór między nią i przyrodnim bratem męża ks. Konstantym Wasylem Ostrogskim, który do spadku zgłosił swoje własne pretensje. Spór rozstrzygnął król Zygmunt August, przyznając ostatecznie Równe wraz ze wszystkimi przyległymi majątkami ks. Beacie i jej córce Elżbiecie Górkowej (1539-1582), wojewodzinie poznańskiej, słynnej „Halszce z Ostroga".
Awanturnicza Beata Ostrogska, wychodząc po raz drugi za mąż za Olbrachta Łaskiego (1536-1605), zapisała mu m.in. także dobra rówieńskie. Po jej śmierci wszakże, na podstawie dekretu królewskiego, dobra te wrócić miały w posiadanie Ostrogskich. Niewiele sobie robiąc z woli królewskiej, Łaski władał Rówieńszczyzną do końca swego życia. Dopiero z chwilą jego śmierci Równe odzyskał ks. Konstanty Wasyl Ostrogski (1527-1608), po nim zaś odziedziczyła je wnuczka jego Katarzyna (zm. w 1642 r.), córka Aleksandra (1571-1603), wojewody wołyńskiego i Anny Kostczanki. Była ona żoną Tomasza Zamoyskiego (1594— 1638), który okazał się dobrym gospodarzem i opiekunem miasta. W następnej kolejności dobra te znalazły się w posiadaniu córki Tomasza Zamoyskiego, Joanny Barbary (zm. w 1653 r.), zamężnej za Aleksandrem Koniecpolskim (1620-1659), wojewodą sandomierskim. Oprócz klucza rówieńskiego posiadał on także inne ogromne włości na ziemiach wschodnich, na Mazowszu i na Pomorzu, które podzielili między sobą jego dwaj synowie, Samuel i Stanisław.
Koniecpolscy władali Równem przez około 80 lat. W czasie tym miasto nawiedzały jedna klęska za drugą, najazdy, łupiestwa i pożary. Prócz tego również miejscowi zarządcy dóbr czy dzierżawcy dawali się mieszkańcom we znaki. Posiadając inne rezydencje, Koniecpolscy w Równem na stałe nie mieszkali, choć, jak się wydaje, w dobrym stanie utrzymywali tamtejszy zamek, a może go nawet gruntownie odnowili czy też przebudowali.
Po śmierci Jana Aleksandra Koniec-polskiego (zm. w 1719 r.), wojewody bracławskiego i sieradzkiego, który z małżeństwa z Heleną Rzewuską nie pozostawił żadnego potomstwa, w 1720 r. cała po nim spuścizna, składająca się z 435 wsi i 30 miast oraz miasteczek, dostała się synom jego siostry Marianny, Aleksandrowi i Franciszkowi Walewskim, kasztelanicom ropickim. Małoletni Walewscy, nie mogąc podołać spadłym na nich obowiązkom związanym z administracją mocno zrujnowanych i zadłużonych dóbr, aktem z 1723 r. ustąpili je swemu krewnemu i imiennikowi, Aleksandrowi Walewskiemu, nawet bez jego wiedzy podstawionemu przez ks. Jerzego Aleksandra Lubomirskiego, wojewodę sandomierskiego, który na bardzo korzystnych warunkach sam stał się wkrótce panem dziedzicznym całej Rówieńszczyzny, Śmilańszczyzny na Ukrainie i innych wielkich dóbr, należących dawniej do Koniecpolskich. Tak rozległe obszary w powiązaniu z już posiadanymi przez Lubomirskich należały do najrozleglejszych w kraju.
Swoją stałą siedzibę założył ks. Jerzy Aleksander Lubomirski w Równem, gdzie wzniósł niemal od podstaw wspaniały ponoć pałac. Budowy tej dokończył jednak dopiero następny dziedzic, syn Jerzego Aleksandra - ks. Stanisław Lubomirski (1704-1793), wojewoda bracławski, a następnie kijowski, żonaty z Ludwiką Honoratą Pociejówną.
Na podstawie układu zawartego z bratem Józefem, prócz Śmilańszczyzny i klucza rówieńskiego Stanisław Lubomirski odziedziczył jeszcze po ojcu wielki klucz Dąbrowa z Bolesławem i Otfinowem w województwie sandomierskim, klucze pawołocki i katelnicki w powiecie żytomierskim oraz Jazłowiec na Podolu. Po śmierci brata w 1755 r. dostał jeszcze Łabuń na Wołyniu, Szarogród na Podolu i ogromne obszary położone między Dniestrem i Bohem, ciągnące się na przestrzeni 200 km od Winnicy aż po południowo-wschodnie granice państwa. Na podstawie „transakcji kolbuszowskiej" w 1753 r. otrzymał poza tym klucz dubieński i Ptycz z 70 wsiami. W końcu po żonie miał jeszcze Iwanków nad Teterowem na Ukrainie. Jako całość było to największe latyfundium, będące kiedykolwiek w Rzeczypospolitej w posiadaniu jednego właściciela. Nawet bowiem po znacznym jego uszczupleniu, w chwili podziału w 1770 r. składało się jeszcze na nie 31 miast i 738 wsi, dających rocznego dochodu 2 919 641 złp.
W charakterze ks. Stanisława Lubomirskiego występowały cechy pozytywne, nad którymi jednak z czasem zaczęły dominować negatywne. Do cech pozytywnych należał m.in. fakt, iż dbał on nie tylko o swą rezydencję. Na wyludnionych wskutek spustoszeń wojennych terenach prowadził bowiem żywą akcję kolonizacyjną i osadniczą dla napływającej z zachodu ludności, zakładał nowe wsie i osady miejskie dbając o ich dalszy rozwój, wznosił dziesiątki świątyń różnych wyznań. Szczególną opieką otoczył miasto Równe, do którego, dla podniesienia handlu i rzemiosła, ściągał Żydów i nadawał im liczne przywileje. Założył też cech krawiecki i kuśnierski.
W swoim zamku czuł się ks. Stanisław Lubomirski udzielnym panem. Nie istnieją jed nak prawdopodobnie żadne przekazy, jak ów zamek wyglądał w szczegółach. Wzniesiony na przełomie XV i XVI w. przez ks. Nieświcką, broniony przez rozlewiska i mokradła rzeczki Uście, zamek palony był mimo to w ciągu następnych stuleci kilkakrotnie. Pełnej odbudowy doczekał się dopiero w XVIII w. Ile pozostało w nim z dawnej substancji - nie wiadomo. Bryła dawnego zamku, po raz ostatni spalonego w 1694 r., znana nam dość dobrze, ale niestety tylko od strony zewnętrznej, pochodziła już z lat 1723-1738. Rozpoczynając przebudowę zamku na barokowy pałac, ks. Jerzy Aleksander Lubomirski usunął niektóre urządzenia obronne, w tym mosty zwodzone i strzelnice, jako już w czasach bezpieczniejszych przestarzałe i niepotrzebne. Prac tych nie zdążył jednak doprowadzić do końca. Roboty wykończeniowe zarówno architektoniczne, jak dekoracyjne, prowadzone więc były nadal przez syna, który boki pałacu i facjatę ozdobić kazał połączonymi herbami Lubomirskich i Pociejów.
Przebudowany zamek z dwoma przeciwległymi sobie pawilonami, przeznaczonymi dla dworzan i służby, stał na półwyspie i opasany był nierównym, czworobocznym wałem. Od strony miasta w wale tym znajdowała się murowana brama wjazdowa, po której dwóch rogach wznosiły się dwa masywne bastiony-kordegardy. W jednej z nich stali piesi halabardnicy i hajducy. W drugiej - konni. Przebywali tam również pysznie umundurowani „janczarowie", czuwający w pełnym rynsztunku dzień i noc, gotowi w każdej chwili wsiąść na koń. Mieli oni jednak zupełnie pokojowe zadanie asystowania przyjeżdżającym i wyjeżdżającym gościom.
Od bramy w stronę pałacu prowadził dwudziestołokciowej długości most sklepiony. Od południa znajdował się most drugi, zwodzony. Za nim ciągnęły się ogrody z fontannami, poprzerzynane kanałami, dalej obszerne zabudowania gospodarcze i prochownia. Z lewej strony ogrodu istniał jeszcze trzeci most, murowany, prowadzący na przedmieście.
Wiadomości dotyczące wnętrz tego barokowego już pałacu są bardzo skąpe i ogólnikowe. Mówią jedynie o tym, że sale reprezentacyjne miały złocone sufity, a wiele innych komnat kosztowne obicia ścian i artystyczne dekoracje stiukowe. Ani nazwisko autora ówczesnej przebudowy zamku, ani nazwiska twórców jego wnętrz nie są znane.
Barokowy etap nie był jednak końcem rozbudowy i przebudowy zamku. Prawie wszyscy Lubomirscy z tej linii posiadali żywe zainteresowania architektoniczne, każde więc pokolenie zostawiało na tym polu ślady swej własnej działalności. Około 1765 r. pałac otrzymał wystrój rokokowy. Twórca jego również nie jest znany. Można tylko snuć hipotezę, iż był nim Francuz nazwiskiem Toucher. Tadeusz J. Stecki, badając archiwum domowe Lubomirskich, miał w ręku m.in. plan miasta, wykonany przez owego Touchera w 1765 r. Wysunął też stąd wniosek, iż mógł on być ówczesnym nadwornym budowniczym dziedziców Równego(5). Bardziej wszakże przekonująca wydaje się teza wysunięta przez Zbigniewa Hornunga, że prace te wykonał komendant twierdzy kamienieckiej, Jan de Witte, twórca pałacu Lubomirskich przy lwowskim Rynku, z którym pałac rówieński istotnie wykazuje niektóre cechy wspólne.
Na swym dworze ks. Stanisław Lubomirski zaprowadził etykietę niemal królewską. Tłum dworzan pochodzących ze stanu szlacheckiego, rezydentów, oficjalistów i różnego kalibru pokojowców, hajduków, kozaków nadwornych i „janczarów” był stale na usługach panów niezliczonych włości. Dla rzesz przesiadujących w pałacu gości obmyślał książę różne rozrywki. Zabawy, festyny, tańce z muzyką, wiwaty pite przy huku moździerzy należały do stałego programu dnia. W ogrodach i na kanałach ciągłe iluminacje rozjaśniały wołyńskie noce.
Zabawy i przyjęcia urządzał ks. Stanisław Lubomirski w pałacu i parku dla uzyskania popularności wśród szlachty. Wszelkie rozprawy z mieszczanami i służbą dworską odbywały się natomiast w głównej kordegardzie od strony miasta. Poza te wrota wstępowali bowiem tylko goście uprzywilejowani. By jednak i opinię dobrego pana zyskać, pisał Stanisław Lubomirski dla swych włościan, dla miast i kahałów ustawy i kodeksy, dla nadwornego wojska zaś, którego miał więcej niż inni magnaci w Polsce - regulaminy.
Szczególnie huczne stało się życie w pałacu rówieńskim po przyłączeniu do już posiadanej fortuny części dawnej ordynacji ostrogskiej. Od tej chwili książę zaczął otaczać się takim przepychem i okazałością, jakiej nic sprostać już nie mogło. Pomnożył znacznie ilość służby i milicji nadwornej, z której utworzył nawet cały pułk zwany „naddniestrzańskim”. Składał się on z czterech tysięcy ludzi i odkomenderowany bywał często do dóbr książęcych na Podolu. W samym Równem stał komput „janczarów” złożony z najpiękniejszej młodzieży, ubranej w bogate mundury. Pełniąc służbę w pałacu, kwaterowali oni w sąsiedniej wiosce Bassowy Kąt. Ich rotmistrz był zarazem gubernatorem miasta, a czaus czyli porucznik miał nadzór nad pałacową strażą.
Niezmierne bogactwo tak zawróciło w końcu księciu Stanisławowi Lubomirskiemu w głowie, iż postanowił sięgnąć po koronę. Poczynił też odpowiednie zabiegi, ale gdy nic z tego nie wyszło, prawdopodobnie na skutek doznanego zawodu, zaczął grać w karty i marnotrawić majątek, wykazując w dodatku wyraźne cechy narastającego stopniowo pomieszania zmysłów. Chcąc przeciwdziałać lekkomyślności ojca, czterej synowie, Ksawery, Józef, Aleksander, późniejszy kasztelan kijowski i generał wojsk francuskich (zm. w 1808 r.), oraz Michał wymogli na nim w 1770 r. układ, na mocy którego zrzekł się on praw do wszystkich dóbr w zamian za wysoką miesięczną pensję. Namąciwszy wiele wody, odznaczony przez króla Stanisława Augusta różnymi wysokimi odznaczeniami, umarł ks. Stanisław Lubomirski w Warszawie i tam został pochowany w katakumbach powązkowskich. Czterej nowi dziedzice Rówieńszczyzny tyle mieli kłopotów z doprowadzeniem do porządku obdłużonych i zdewastowanych dóbr ojcowskich, że dla przeprowadzenia między nimi podziału zwrócono się o pomoc i decyzję do sejmu obradującego w Warszawie w dniu 3 października 1774 r. Sejm wyznaczył specjalną komisję, złożoną z czterech biskupów, dwóch wojewodów i wielu innych dygnitarzy. Dzięki intrygom czy nawet złej woli niektórych jej członków, komisja nie doprowadziła sprawy do końca. Uczynił to dopiero następny sejm, zwołany do Lublina w dniu 1 lipca 1775 r.
Na mocy działu uchwalonego przez sejm lubelski w 1775 r. Równe i trzy inne miasta oraz 76 wsi, wycenione na ok. 7 milionów złp. o intracie rocznej 260000 złp., otrzymał ks. Józef Lubomirski (1751-1817), późniejszy kasztelan kijowski, żonaty z Ludwiką Sosnowską, córką hetmana, słynną z afektu dla niej Tadeusza Kościuszki. Na podstawie tej umowy archiwum podzielonych dóbr oraz papiery rodzinne winne były pozostać w zamku dubieńskim, przy schedzie ks. Michała. Wszyscy jednak czterej bracia mieli wspólnie troszczyć się o doprowadzenie archiwum do porządku i o wieczyste jego utrzymanie.
Nowy dziedzic Równego ks. Józef Lubomirski nie dbał, jak jego ojciec, o honory i zaszczyty, nic ciągnęło go także życie polityczne. Księcia Stanisława przypominał tylko z zamiłowania do wystawności, wielkich przyjęć i festynów. Równe swoje bardzo kochał, toteż stale tam coś nowego budował, porządkował, przerabiał i to zarówno w samym mieście, dla którego postarał się o szereg dalszych przywilejów, m.in. w 1778 r. na jarmarki, jak też w pałacu i w ogrodzie.
Za czasów księcia kasztelana kijowskiego, pod koniec XVIII i w początkach XIX w., wykonane też zostały ostatnie prace wokół pałacu. Przynajmniej niektórymi z tych robót kierować miał sprowadzony z Anglii architekt nazwiskiem Bourguignon, któremu przypisywano także upiększenie tamtejszych ogrodów(7). Wydaje się jednak rzeczą bardziej prawdopodobną, iż Bourguignon wykonywał tylko prace architektoniczne, stawiając m.in. nowe cieplarnie i oranżerie. W parku zapewne on przerobił dawną ujeżdżalnię na salę dla stałego domowego teatru, prowadzonego wówczas przez komika Milewskiego. Park natomiast według wszelkiego prawdopodobieństwa przekomponował blisko z rodziną Lubomirskich związany, bardzo czynny w Dubnie Dionizy Mikler. Istnieje nawet przekaz, że to on właśnie urządzić miał „na wyspie i za wodą śliczne ogrody spacerowe”. Bourguignon mógł być jeszcze twórcą kolumnady i wystroju klasycystycznego pałacu. Dwaj włoscy artyści Cormaroni i Villani ozdobić mieli jego sale i pokoje freskami, sztukatorzy zaś, także najprawdopodobniej z zagranicy sprowadzeni, dekorowali sufity „jakby koronką” oraz „w prześliczne herby i emblemata ubierali galerie i zewnętrzne ściany pałacu”. Inny malarz, nazwiskiem Łukaszewicz, z powodu rodzimego pochodzenia zwany „rówieńskim", malował portrety rodziny książęcej obok najrozmaitszych scen rodzajowych. Kronikarze Równego nie podają jego imienia, ale mógł to być Józefat Ignacy Łukaszewicz (1789- 1850), w młodym wieku, skoro Karwicki dodaje przy jego nazwisku „z Warszawy”.
W tym samym czasie powiększono także staw i oczyszczono go z sitowia, na stawie zaś zainstalowano całą flotyllę statków spacerowych i czółen wszelkiego rodzaju. Dla rozrywki domowników i gości ustawiono w ogrodzie karuzele, kręgielnie i inne przyrządy służące do uprawiania modnych wówczas sportów i zabaw. W części ogrodu przylegającej do mostu stanęły altanki, wazony, urny, posągi bóstw mitologicznych i rycerzy oraz najrozmaitsze inne rzeźby, wykonane przez specjalnie w tym celu z Oleska sprowadzonego mistrza Leblasa(10). W tej stronie parku znajdował się też nie znany bliżej pałacyk letni, przeznaczony dla dworskich rozrywek.
Wszystkie te fantazje księcia kasztelana i wystawny tryb życia znów bardzo podkopały fortunę. Majątek został obdłużony, a za pożyczkę wziętą z banku holenderskiego w 1791 r. Rówieńszczyzna dostała się pod administrację przymusową. Mimo wszystko jednak książę utrzymał się przy całości dóbr, łagodząc w porę wierzycieli.
Z wejściem wszakże Wołynia pod panowanie rosyjskie, interesy ks. Józefa Lubomirskiego pogorszyły się do tego stopnia, że cały majątek oddany został pod rozbiór. Aby uniknąć ostatecznej ruiny, aktem z 30 stycznia 1794 r. zrezygnował on ze wszystkich swych dóbr na rzecz małżonki. Za pomocą zasobów własnej rodziny księżna tak energicznie zabrała się do reformy w administracji gospodarstwem, że po jakimś czasie doprowadziła do spłaty wielu długów i równowagi w budżecie.
Ze świetnych przyjęć, jakich Równe było widownią za czasów Józefa i Ludwiki Lubomirskich, warto wspomnieć to, które urządzone zostało na cześć Kościuszki. Wstąpił on do Równego jesienią 1792 r., by po wielu latach niewidzenia spojrzeć wreszcie w twarz swej wielkiej miłości. Obydwoje księstwo gościli go serdecznie przez kilka dni. Przyjęciem i okazałością polskiego magnackiego wnętrza zachwycony był także wielki ks. Konstanty, który odwiedził Równe w 1801 r. Zapłonął ponoć nawet głębokim afektem do córki gospodarzy domu ks. Heleny, późniejszej żony Stanisława Mniszcha, swej pierwszej polskiej miłości. Dla wielkiego księcia namalowała ona dwa widoki Równego, zapewne najstarsze, jakie zostały wykonane.
Po śmierci ks. Józefa życie w pałacu przycichło. Dnia 6 lutego 1822 r. synowie Fryderyk i Henryk Lubomirscy podzielili się pozostającym pod zarządem matki ojcowskim majątkiem. Na mocy układów rodzinnych klucz rówieński i aleksandryjski otrzymał ks. Fryderyk Lubomirski, pozostałe zaś jego brat Henryk. Ks. Henryk Lubomirski (1779-1848), wicegubernator wołyński, od 1808 r. żonaty z Franciszką Załuską, z którą zresztą wkrótce się rozwiódł, odziedziczył wprawdzie po przodkach także zamiłowanie do ustawicznego budownictwa, jego działalność na tym polu miała jednak inny charakter, głównie społeczny. Dzięki niemu całe niemal miasteczko przybrało elegantszy wygląd. Na miejscu starych chat o wyglądzie wiejskim powstały nowe domki typu bardziej miejskiego.
Z wczesnych lat dwudziestych XIX w., to jest z czasów, gdy ks. Fryderyk mieszkał jeszcze z matką w starym pałacu i życie w nim płynęło trybem ustalonym przez antenatów, pochodzi najstarsza opublikowana litografia, wykonana według rysunku Antoniego Langego, przedstawiająca tę rezydencję na tle parku ze stawem na planie pierwszym. Ukazała się w albumie Zbiór widoków celniejszych ogrodów w Polszcze, wydanym kosztem ks. Henryka Lubomirskiego w zakładzie litograficznym Piotra Pillera we Lwowie. Na tym starannie wykonanym rysunku pałac miał już wygląd ostateczny, jaki zachował do końca swego istnienia.
Jak wykazuje wspomniana litografia oraz późniejsze rysunki i fotografie, rówieńska siedziba Lubomirskich usytuowana była na sztucznie ponad otaczający teren podniesionym niewielkim wzgórku. Pałac ten, o wysmukłym kształcie, stojący na mieszkalnych suterenach, miał wysokość dwóch kondygnacji. Niższy parter przeznaczony był na apartamenty mieszkalne, znacznie zaś wyższe piętro - głównie na cele reprezentacyjne. Od strony podjazdu w bryle pałacu występowały trzy dość dla baroku charakterystyczne człony: środkowy korpus główny oraz dwa wysunięte przed jego lico pawilony boczne. Z okresu klasycyzmu pochodziło sześć monumentalnych kolumn, spinających ze sobą oba pawilony. Dźwigały one gładkie belkowanie, zwieńczone niskimi, dekoracyjnymi cokołami. W cieniu kolumnady kryły się cztery prostokątne okna parteru głównego korpusu pałacu i umieszczone na osi paradne drzwi wejściowe. Nad nimi, w górnej kondygnacji, występowało pięć półkoliście zamkniętych porte-fenetrów, oświetlających zapewne salę balową. Miały one kutą balustradę. Przestrzenie międzyokienne zajmowały pojedyncze pilastry. Pawilony boczne, każdy o sześciu parami rozstawionych oknach, miały również akcenty pionowe w postaci profilowanych pilastrów, pokrywających także naroża budynku. Natomiast pola zawarte między oknami dolnej i górnej kondygnacji przeznaczone zostały na sztukaterie o motywach pasterskich. Pawilon lewy miał na piętrze wyłącznie wysokie, prostokątne porte-fenetry, również zaopatrzone w kutą balustradę. Pawilon prawy otrzymał takie okna jedynie na dwóch osiach skrajnych. Pozostałe były tylko nieznacznie wyższe od okien parteru.
Piętno rokoka nosiły cztery skarpy, umieszczone w narożach zewnętrznych pawilonów. Założono je na rozczłonkowanych, z wolutami po bokach profilach, zwężających się ku górze uskokami i przechodzących w półkolumny. Na dwóch z nich od frontu widniały kartusze herbowe ze Szreniawą Lubomirskich i Wagą Pociejów, na dwóch zaś tylnych - zwieńczenie tworzyły kamienne wazony.
Cała bryła pałacu od strony podjazdu sprawiała wrażenie wielkiej harmonii, monumentalności, a jednocześnie i malowniczości. Przyczyniały się do tego m.in. zróżnicowane, pobite gontami dachy. Część środkowa pałacu, znacznie wyższa od pawilonów, kryta była gładkim dachem czterospadowym. Dachy nad pawilonami miały kształt dwojaki; czteroosiowe części pałacu, połączone kolumnadą, otrzymały wytwornie wygięte dachy mansardowe z pojedynczymi owalnymi lukar-nami, dwuosiowe zaś części skrajne - dachy niższe, gładkie, trójspadowe. Wzbogacono je wszakże dekoracjami w postaci kamiennych cokołów, jak w przypadku kolumnady. Do głównych drzwi wejściowych i kolumnady prowadził wysoko podniesiony podjazd, tworzący obszerny taras. Na początku podjazdu, po obu jego stronach, na profilowanych owalnych czy o podstawie koła postumentach stały postacie wykutych w kamieniu rycerzy.
Jednolitej, harmonijnej formy, charakteryzującej stronę frontową, zabrakło w pałacu rówieńskim od strony tylnej. Strona ta ucierpiała najwyraźniej na skutek rozbudowy, która pozbawiła ją symetrii. Oba pawilony były tu węższe, czteroosiowe, ograniczone do części objętej z obu stron mansardowym dachem. Do pawilonu lewego dobudowano też wąskie skrzydło, mieszczące wysoką sklepioną bramę prowadzącą na tylny taras, urządzony na wyższym niż od frontu nasypie. Pomiędzy już istniejącymi pawilonami, zapewne pod koniec XVIII w., dodany został jeszcze trójosiowy ryzalit, co spowodowało wrażenie wielkiego zatłoczenia. Jako głównych elementów dekoracyjnych w elewacji tylnej użyto również pilastrów, a w przypadku pawilonu lewego także sztukaterii podobnych jak od frontu.
Przy rozległym frontowym gazonie, po prawej stronie pałacu stała siedmioosiowa klasycystyczna oficyna z czterokolumnowym portykiem wgłębnym, według litografii Pillera - piętrowa, nakryta gładkim dachem czterospadowym. Z pałacem, według tej samej ryciny, łączyła ją niezbyt na niej wyraźnie widoczna ćwierćkolista galeria arkadowa czy kryjąca się za nią oranżeria.
Znaczną część rysunku Langego zajmuje malowniczy staw z czółnem, łabędziami i długim mostem przerzuconym przez wodę. Na środku mostu pięły się ku górze cztery ustawione w kwadrat smukłe pylony. Przez most ten wiodła zapewne jedna z dróg, może główna, prowadzących do pałacu. Na litografii niewiele widać natomiast parku, na skutek czego pałac sprawiał wrażenie jak gdyby stał w pustkowiu. Tylko po jego tylnej i lewej stronie rysowały się grupy drzew. Za oficyną i rosnącym za nią drzewem samotnym widać już było tylko daleki horyzont. Nastroju pewnej melancholii nie rozpraszały też dwie grupy włoskich topól tworzących pionowe akcenty w pobliżu głównego gazonu. Bardziej malowniczo przedstawiał się wzgórek z altanką o kopulastym daszku, usytuowany naprzeciw kolumnady pałacu, ale w dość dużej od niego odległości. Langemu udało się jednak uchwycić ostatni moment świetności. W kilkanaście lat później rozpoczął się już bowiem powolny, ale stale potęgujący się upadek tej tak znakomitej, zwłaszcza w XVIII w., rezydencji.
Ks. Fryderyk Lubomirski, człowiek skromny, niewiele dbający o stary pałac i związane z nim splendory, zainteresowania swoje przeniósł na miasto. Zmieniwszy zasadniczo wygląd zabudowań mieszczańskich, obdarował następnie Równe kilkoma innymi, większymi i o innym przeznaczeniu budowlami. Reprezentowały one już schyłkowy klasycyzm. Kolejność ich powstania nie jest jednak dokładnie znana. Wydaje się, że najstarszą fundacją był gmach, w którym książę umieścił później szkołę. Usytuowany on został w kierunku północno-wschodnim od rodowej siedziby, w niezbyt wielkiej od niej odległości, także nad stawem. Ponieważ niczym nie przypominał on domów stawianych zwykle dla celów społecznych, można mniemać, iż w początkowych planach pana na Równem miał się stać jego nową, skromniejszą od starej siedzibą.
Gmach ów, wzniesiony kosztem ponad 200000 zł, założony został na planie prostokąta. Był piętrowy, trzynastoosiowy, kryty gładkim dachem czterospadowym. W elewacji głównej posiadał typowy pałacowy portyk o sześciu kolumnach, dźwigających trójkątny szczyt. Pochodził zapewne z lat trzydziestych XIX w.
Po lewej stronie tej budowli, nieco od niej na ukos, stanął może trochę później również trzynastoosiowy o planie prostokąta budynek oranżerii. Od frontu, którym był jeden z krótszych boków, otrzymał on portyk o sześciu kolumnach z głowicami jońskimi, ale ustawionych w półkole. Wspierały one belkowanie zwieńczone gzymsem kostkowym. Oranżeria, przeznaczona później na mieszkania dla nauczycieli, jest również dowodem, iż obie te budowle pomyślane zostały pierwotnie jako nowa siedziba. Dlaczego ks. Fryderyk tam w końcu nie osiadł, nie wiadomo. Zapewne i ten nowy pałac, o wiele mniejszy od starego, wydał mu się zbyt wielki i wspaniały. W 1839 r. oddany więc został na pomieszczenie przeniesionego z Klewania gimnazjum.
Ostatecznie swą nową siedzibę zdecydował się książę umieścić na niewielkim wzgórzu, położonym jeszcze dalej od budynku oddanego na cele szkolnictwa, w tym samym jednak od starego pałacu kierunku. Od strony Dubna wjeżdżało się tam przez aleję wysadzaną niebotycznymi topolami nadwiślańskimi. Od wzniesienia, na którym pałacyk nowy został wybudowany, zaczęto go nazywać „Na górce".
Nowy pałacyk prezentował się tak skromnie, że aż wydawał się na owe czasy wprost nieodpowiedni na siedzibę rodziny o tak wielkim nazwisku i wciąż jeszcze sporej fortunie. Miał on wygląd niewielkiego, parterowego, zaledwie dziewięcioosiowego wiejskiego dworu. Wejście do niego, podobnie jak w przypadku oranżerii, umieszczone zostało przy jednym z boków krótszych. Poprzedzał je portyk o czterech kolumnach wysuniętych mocno przed lico elewacji i czterech przyściennych.
Kolumny dźwigały balkon otoczony kutą balustradą. Przy trójosiowej środkowej części elewacji dłuższej, zwróconej do lekko opadające go ogrodu, występował szeroki i głęboki taras, nakryty spłaszczonym dachem stożkowym, wspartym na czterech, także podobnie jak w oranżerii półkoliście ustawionych, ale skromniejszych, kolumnach toskańskich i dwóch pilastrach. Na taras wiodły z salonu trzy półkoliście zamknięte porte-fenetry. Rozszerzające się ku dołowi kamienne schody prowadziły z tarasu do parku.
Był to raczej niezbyt wielki ogród z grupą starych drzew, pięknie utrzymywanymi trawnikami i klombami dywanowymi, otoczony dokoła sztachetami. Po obu stronach pałacyku wznosiły się również parterowe, bez określonego stylu oficyny, przeznaczone na mieszkania dla służby, pokoje gościnne, kuchnie itd. Bez-pretensjonalność tego dworu budziła u wszystkich odwiedzających Równe zachwyt. J. Dunin-Karwicki pisze, że „Dom Na górce coraz bardziej rozszerzany i otoczony cienistym ogrodem, stał się [...] jedną z najmilszych i najwygodniejszych wołyńskich rezydencji”.
Przeniósłszy się do nowej, tak bardzo skromnej siedziby i zabrawszy do niej wszystkie te przedmioty, których brat jego nie wywiózł do Przeworska czy też do Lwowa, ks. Fryderyk Lubomirski podarował ogołocony wprawdzie ze sprzętów, ale będący jeszcze w stanie dobrym pałac Ministerstwu Oświecenia, aby przeznaczyło go na szkoły. Szkół tych jednak w dawnej wielkopańskiej rezydencji nie umieszczono, toteż przez wiele lat stała ona pusta, nie konserwowana, zbliżając się ku nieuchronnej ruinie.
Po śmierci ks. Fryderyka Równe odziedziczył jego syn ks. Kazimierz Lubomirski (1813-1871), żonaty z Zeneidą Hołyriską, znany w swoim czasie kompozytor i pieśniarz. Początkowo mieszkał on w starym pałacu, później w Aleksandrii, a wreszcie za granicą, m.in. studiując muzykę w Dreźnie. Ostatecznie osiadł w Warszawie, prowadząc tam swój salon artystyczny z cotygodniowymi koncertami. W Równem, gdzie pełnił m.in. funkcję kuratora ufundowanego przez ojca gimnazjum, ks. Kazimierz Lubomirski osiadł dopiero w 1860 r. W pewnym stopniu nawiązał też do dawnych tradycji, mając „Na górce” dom otwarty, w którym dla jego miłej atmosfery bywało wiele osób. Nie był to już wszakże poziom i styl życia jego przodków. Widząc upadek dawnej siedziby rodowej, ks. Kazimierz Lubomirski odebrał pałac Ministerstwu, nie zdecydował się jednak ani na ponowne założenie w nim gniazda rodzinnego, ani też na inne dla niego przeznaczenie i zabezpieczenie.
Schedę złożoną z kluczów rówieńskiego, aleksandryjskiego i Laskowa w pow. włodzimierskim, po zmarłym w 1871 r. ks. Kazimierzu Lubomirskim objął jego syn Stanisław Michał Lubomirski (1838-1918), żonaty z ks. Wandą Lubomirską, dziedziczką dóbr Gródek Jagielloński, Cuniów, Dobrostany, Kamienobród, Wiesenberg i Wola Dobrostańska, położonych w ówczesnej Galicji Wschodniej(13). Fortuna znów się więc znacznie powiększyła. Styl życia w pałacyku „Na górce” pozostał jednak nadal bardzo skromny, przypominający raczej poziomem życie przeciętnego, średnio zamożnego ziemianina. Mimo wszystko pałacyk okazał się zbyt ciasny, więc nad jego częścią nadbudowane zostało piętro. Zmieniło ono niekorzystnie wygląd całego - o harmonijnych dotąd proporcjach - budynku.
Z czasów ks. Stanisława Michała Lubomirskiego pochodzi m.in. relacja E. Chłopickiego, który odwiedził Równe w 1875 r. Dotyczy ona jednak tylko starego pałacu. Chłopicki pisze, iż pałaców, „acz niezbyt duży, przez wielką poprawność stylu francusko-włoskiego, przedziwnie lekką kolumnadę, popierającą frontowy perystyl, przez wspaniałość podjazdu i malowniczego, nad szeroką z trzech stron rozlaną wodą widoku, liczyć się może do najpiękniejszych”. Porównuje go do domu Kronenberga w Warszawie, ale dodaje, iż „czystością stylu, lekkością łamanego dachu i kolumnady oraz wdzięczną prostotą, przewyższa tamten o wiele”. Podziwia też „przestronne, we dwie strony rozchodzące się schody, gdzie zza siatki pajęczyn" ukazywały się „reszty dawnych na suficie fresków". Urzekły w końcu Chłopickiego „śladami swej wspaniałości sala balowa z jakimiś mitologicznej treści malowidłami na sklepieniu oraz olbrzymimi dokoła oknami i wreszcie cały szereg pozbawionych okien i podłóg komnat o złoconych gzymsach i zburzonych marmurowych kominkach". Wyraziwszy żal, że tak piękny, możliwy do uratowania budynek niszczeje, rozpoczęte odnawianie sufitów przerwano i noszono się nawet z myślami o rozbiórce gmachu na cegłę, „smutny i zamyślony, z łacińskimi gmachu nadpisami w głowie i ze zlatującymi z nadkruszonych piedestałów rycerzami w oczach", udał się Chłopicki na brzeg sitowia, skąd „rzuciwszy raz jeszcze przelotne spojrzenie na widmo pałacowe, a potem na przeżywającą go fundację książąt Lubomirskich rówieńską szkołę realną, zbudowaną tuż za rzeką”, wrócił do miasta. W rzeczywistości „widmo pałacu" nie stało jednak wówczas w całkowitej, pustce, gdyż nadal istniał jeszcze okalający je park.
W tym samym mniej więcej czasie co Chłopicki zatrzymał się w Równem Orda. Jeden z jego rysunków zrobiony został z tego samego miejsca, na którym stał wcześniej Lange. Porównanie obu rycin wykazuje, jak bardzo otoczenie pałacu w ciągu lat 1835 - 1875 zmieniło się na niekorzyść. Oficyna na rysunku Ordy posiada już tylko jedną kondygnację, szeroko dawniej rozlany staw o czystej tafli wygląda jak porastająca sitowiem struga, a piękny szeroki most, choć usytuowany jest w tym samym miejscu, robi wrażenie kładki. Nie wiadomo zresztą, w jakim stopniu widoczne zmiany odpowiadały rzeczywistości, w jakim zaś mogły być wynikiem małej precyzji rysownika.
Do 1914 r. wnętrze pałacyku „Na górce” wypełniały antyczne meble przeniesione ze starego pałacu oraz liczne dzieła sztuki, także przeważnie stamtąd pochodzące. Niestety, wiemy o nich bardzo niewiele. Wśród obrazów było tam m.in. wielkie płótno w stylu romantycznym, może pędzla Łukaszewicza. Przedstawiało ono scenę sielankową, na której autor malowidła przedstawił kasztelana kijowskiego ks. Józefa Lubomirskiego w otoczeniu żony, dzieci i gości, a także panien respektowych, dworzan i służby. Wszyscy oni ochoczo podzielali zabawę „z gromadą włościan i wiejskimi dziewczętami, które przyszły w wiankach ze świeżo zżętego zboża na głowie”. Niewątpliwie chodziło tu więc o uwiecznienie dożynek.
Zapewne kilkadziesiąt sztuk liczył zgromadzony „Na górce" zbiór miniatur, głównie dziewiętnastowiecznych, przedstawiających najczęściej osobistości z kręgu rodziny właścicieli. Część z nich eksponowana była na urządzonej w 1912 r. we Lwowie wystawie. Specjalnie z tej okazji wydany katalog wymienia 24 miniatury i sylwetki portretowe, szczegółowo opisane, z wymienieniem autora malowidła i osoby portretowanej. Były to miniatury i szkice następujące. Wiek XVIII: Clarvel - ks. Helena Lubomirską, późniejsza Stanisławowa Mniszchowa, rys. ołówkiem z użyciem czerwonej akwareli, 1789. W. de Lesseur-Teodora z Walewskich Stanisławowa Jabłonowska, akwarela i gwasz, kopia portretu malowanego przez Józefa Grassiego. Louise Bourdon Weyler - Henryk ks. Lubomirski w wieku dziecięcym, miniatura emaliowa. Z. Aleksandrowa z Lubomirskich Potocka, akwarela na kości słoniowej. Wiek XIX: Moritz Michael Daffinger - portret młodej kobiety, akwarela na kości słoniowej. Jan Nepomucen Ender - ks. Helena Ponińska, akwarela i rysunek na papierze; Kalikst ks. Poniński w młodym wieku, akwarela na papierze; ks. Hortensja Lubomirską, akwarela na papierze. Józef Hear - portret oficera, akwarela i gwasz; portret kobiety, akwarela; W. Hau Kazimierz ks. Lubomirski muzyk, w młodym wieku, akwarela na papierze; ks. Zeneida Lubomirską, akwarela i rysunek ołówkiem; J. Kurowski - ks. Helena Ponińska, akwarela na papierze; Helena Lubomirską - ks. Stanisławowa Jabłonowska, akwarela na kości słoniowej; ks. Henryk Lubomirski, akwarela na kości słoniowej; ks. Fryderyk Lubomirski, akwarela na kości słoniowej. Emanuel Peter - portret kobiecy, akwarela na kości słoniowej. C. D. Philippot - portret kobiecy, akwarela na kości słoniowej; Michał Weixlbaum - portret kawalera maltańskiego, akwarela na kości słoniowej; Artysta nieokreślony - ks. Henryk Lubomirski w stroju rzymskim, akwarela na kości słoniowej oraz tenże jako amorek (zapewne kopia Geniusza sławy E. Vigee-Lebrun), akwarela na kości słoniowej; ks. Klara Fryderykowa Lubomirską, akwarela na kości słoniowej; hr. (Józef Wincenty?) Plater, szwagier ks. Ludwiki z Sosnowskich Józefowej Lubomirskiej, akwarela.
Po śmierci ks. Stanisława Michała Lubomirskiego w 1919 r. Równe odziedziczył jego starszy syn Adam Kazimierz (ur. 1873 — zm. w miejscowym więzieniu w 1940 r.), żonaty z Marią Jełowicką, a po raz drugi z Adą Rzewuską, Aleksandrię zaś syn młodszy - Hubert Stanisław (ur. w 1875 r. - zamordowany 21 września 1939 r.), żonaty z Teresą ks. Radziwiłłówną.
Na przełomie XIX i XX w. stary rówieński pałac był częściowo wyremontowany i użytkowany. Rosjanie umieścili w jego murach urzędy powiatowe. W latach pierwszej wojny światowej mieścił się tam szpital wojskowy, w 1917 r. zaś, za czasów Kiereńskiego, szkółka i ochronka polska. W 1920 r. pałac został jednak poważnie zdewastowany. Po ostatecznym odzyskaniu przez Polskę niepodległości znajdował się pod zarządem Macierzy Szkolnej, która umieściła tam bursę. Część pałacu zajmowało też Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół". W początkach dwudziestolecia istniała jednak jeszcze jedna sala teatralna z resztkami fresków Villaniego oraz kaplica ze śladami „sztukatur empirowych”. Brak radykalnej konserwacji powodował, iż pałac chylił się coraz bardziej ku ruinie i w otaczającej go pustce wyglądał jeszcze bardziej widmowo, niż za czasów Chłopickiego. Otaczające go niegdyś stawy powysychały lub zamieniły się w moczary i łąki, mosty jako niepotrzebne zniknęły, park zaś nieomal doszczętnie wycięto. W 1927 r. pałac spłonął. Po stracie dachów sufity pozapadały się. Cały budynek popadł więc w ruinę ostateczną.
Nie brakło jednak światlejszych zapaleńców, którzy postanowili uratować niszczejący, a będący wówczas własnością państwową budynek od ruiny nieodwracalnej i uczynić go znów, przynajmniej od strony zewnętrznej, ozdobą miasta. Usytuowany na osi prostopadłej do głównej jego arterii, mógł pałac wzbogacić układ planu urbanistycznego Równego, niezbyt bogatego w starą architekturę. Istniał więc przed 1939 r. plan odbudowy tego niekonwencjonalnego zabytku z przeznaczeniem go na potrzeby ratusza. Brak pokaźnych, potrzebnych na ten cel środków stanął jednak owym planom na przeszkodzie. Ruiny przetrwały do drugiej wojny światowej.
W czasie pierwszej wojny ucierpiał też bardzo pałacyk „Na górce". Został on kompletnie zdewastowany, urządzenie zaś rozgrabione. Odbudowa wymagała tak wielkich nakładów, że Lubomirscy, choć nominalnie w 1922 r. posiadali jeszcze 9730 ha ziemi na Wołyniu i w woj. Lwowskim, wobec zrujnowania i wywłaszczenia także najlepszych, położonych wokół miasta folwarków pod osadnictwo wojskowe, zdecydowali się sprzedać pałacyk Państwu. W okresie międzywojennym w budynku tym mieścił się sąd okręgowy. Adam Lubomirski wraz z drugą żoną osiadł we Francji. Na kilka lat przed wybuchem drugiej wojny wrócił do Równego i zamieszkał w skromnym domu administracyjnym(19). Była to ostatnia siedziba magnackiej niegdyś rówieńskiej linii książąt Lubomirskich.
źródło: Roman Aftanazy "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej", Tom 5, Województwo wołyńskie", 1994, str. 410-424. |