Położone nad rzeką Korczyk miasto Korzec, którego wcześniejsza nazwa brzmiała podobno Korczesk, przeszłością swą sięga w głąb średniowiecza. Nie jest jednak ona zbyt jasna, Według jednej z kilku na ten temat wersji, w czasach Władysława Jagiełły i wielkiego ks. Witolda, Korczesk nadany został ks. Teodorowi (Fiodorowi) Ostrogskiemu, później zaś ks. Butawowi, synowi Olgierda, a wnukowi Giedymina, który na chrzcie otrzymał imię Dymitr. Od niego poszedł ród kniaziów Koreckich h. Pogonią I.
Nieco inaczej sprawę tę przedstawia Niesiecki, który pomija osobę ks. Ostrogskiego. Poza tym ma on wątpliwości, czy Butaw był rzeczywiście synem Olgierda, czy też raczej jego i Kiejstuta bratem. Przyznaje jednak, że Koreccy zawsze pisali się Olgier do wieżami. Według tegoż Niesieckiego, ów Butaw-Dymitr Olgierdowicz, posiadający już dobra na Litwie, otrzymał jeszcze wielkie nadania na Wołyniu, obejmujące obszary między rzeką Korczykiem a Słuczą. Tam też, „na miejscu wzgórzystym, na skale, zamek wystawił, woda go w koło oblewa i nazwał go Korec. „Jako na mężnego kawalera przystało”, pisze jeszcze Niesiecki, ks. Butaw-Dymitr w 1399 r. w potyczce z Tatarami, „poległ na placu, z innymi wielu panami, tak Polskiemi jak Litewskiemi i z synem swoim”. Pozostał jednak przy życiu syn drugi, Aleksander Dymitrowicz Olgierdowicz-Korecki, który poprowadził swój ród aż do jego wygaśnięcia. Ostatnim z rodu był ks. Samuel Korecki (1621- 1651), żonaty kolejno z Marianną Ligęzianką, a po raz drugi z Zofią Opalińską, i z obydwiema żonami bezpotomny.
Po śmierci ks. Samuela Koreckiego cała jego fortuna przeszła na siostrę Annę Korecką, zamężną za Andrzejem Leszczyńskim h. Wieniawa (ur. ok. 1606 r. - zm. w 1651 r.), wyznania ewangelicko-reformowanego, wojewodą dorpackim i poetą, synem Rafała, wojewody bełskiego. Z pierwszego małżeństwa pozostawił Andrzej Leszczyński syna Samuela (1637-1676), oboźnego koronnego i poetę, następnego dziedzica Baranowa, Czartoryska, Korca, Międzyrzecza i wielu innych kluczy, głównie na Wołyniu. Był on żonaty z Konstancją Joanną Wiśniowiecką, córką Jerzego, z którą nie doczekał się potomstwa. Jeszcze za swego życia przekazał Korzec bratankowi Andrzejowi Leszczyńskiemu (ur. ok. 1649 r. - zm. po 1693 r.), staroście dubieńskiemu, żonatemu z Heleną Piaseczyńską (zm. w 1688 r.). Mieli oni córkę Konstancję, zamężną za Stanisławem Bieniewskim, wojewodą czernihowskim. Andrzej Leszczyński nie objął jednak dóbr koreckich, gdyż znacznie wcześniej pretensje swoje zarówno do Korca, jak Międzyrzecza zgłosiła Izabella z Koreckich Czartoryska, ciotka Samuela Karola Koreckiego, żona Mikołaja Jerzego Czartoryskiego, kasztelana wołyńskiego (zm. w 1662 r.), imieniem własnym i swoich dzieci(4). Cała ta scheda obejmowała wówczas 1900 km2, przy czym na klucz korecki przypadało jedno miasto i 21 wsi, na Międzyrzecz zaś także jedno miasto i 36 wsi. Kilka z nich leżało już za Słuczą, w woj. kijowskim. W obawie przed najazdem ze strony Czartoryskich, na przełomie lat 1657/58, ks. Samuel wprowadził nawet do Korca i Międzyrzecza załogi kozackie. Korzec znalazł się ostatecznie w ręku Jana Karola Czartoryskiego (zm. w 1680 r.), syna Mikołaja i Izabelli z Koreckich, żonatego z Anną Zebrzydowską, a powtórnie z Magdaleną Konopacką. Zapoczątkował on młodszą linię Czartoryskich, piszących się „na Korcu i Oleksińcu”.
Po Janie Karolu odziedziczył Korzec jego syn Józef (zm. w 1750 r.), chorąży w. litewski, żonaty z Teresą Denhoff, a następnie wnuk Stanisław Kostka (zm. w 1766 r.), cześnik wielki litewski, starosta łucki etc., ożeniony z Anną Rybińską. Ostatnim męskim przedstawicielem linii „na Korcu” był syn Stanisława Kostki, ks. Józef Klemens Czartoryski (1740-1810), stolnik litewski, żonaty z Dorotą Barbarą Jabłonowską. Miał on pięć córek, między które podzielony został jego ogromny majątek. Korzec z zamkiem, fabrykami, miastem i kilkoma okolicznymi wsiami przypadł najstarszej córce Mariannie, zamężnej za Janem Alojzym Potockim, synem Piotra z Białołówki na Ukrainie, starosty szczerzeckiego, ostatniego posła Rzeczypospolitej do Stambułu.
Po śmierci ks. stolnika, z powodu długotrwałej choroby wdowy i niesnasek wynikłych w rodzinie na tle spadkowym, Korzec pozostał pod opieką jednego z zięciów, ks. Eustachego Sanguszki, ale nie był zamieszkany. Systematycznie więc podupadał. Synowie Jana Alojzego Potockiego, a wnukowie ks. Józefa Czartoryskiego, Józef (1800-1863) i Herman (1801-1866) Potoccy, należąc do powstania w 1831 r., po jego upadku zmuszeni byli emigrować do Francji. Ich siostry na polecenie carowej oddane zostały na edukację do Petersburga, po czym starsza, Pelagia, poślubiła ks. Karola Jabłonowskiego (1799-1850), dziedzica Ostrogszczyzny, młodsza zaś, Dorota - Jana Kazimierza Młodeckiego z Warkowicz. W ten sposób okrojony już mocno klucz korecki uległ dalszemu rozdrobnieniu. Część po powstaniu skonfiskował rząd rosyjski, druga część dostała się Dorocie Młodeckiej, a trzecia ks. Arturowi Jabłonowskiemu (ur. w 1825 r.), synowi Karola i Pelagii Potockiej, który pozostał przy ośrodku Korca. Był on jednak nieuleczalnie chory umysłowo, toteż jego schedę oddano pod opiekę Jana Kazimierza Młodeckiego. W czasach późniejszych nastąpiły dalsze zmiany. Podziałowi uległ nawet sam ośrodek. W okresie międzywojennym zamek i jego otoczenie należały do Jadwigi z Tarnowskich Bnińskiej, żony Hilarego z wołyńskiej odnogi „na Ostropolu”, prawnuczki Hermana Potockiego, część zaś z cukrownią - do Potockich.
Wzniesiony przez ks. Butawa-Dymitra Olgierdowicza, istotnie na wysokiej górze oblanej wodami Korczyka i stawu, zamek miał już z natury charakter obronny. Miejsc, gdzie był łatwiej dostępny, broniły odpowiednie fortyfikacje. Potomek ks. Butawa - ks. Joachim Korecki, żonaty z Anną Chodkiewiczówną, budowlę tę w drugiej połowie XVI w. znacznie rozszerzył i jeszcze bardziej umocnił. Pod zamkiem ciągnęły się głębokie lochy, sięgające miasta, istniejące jeszcze nawet w XIX w. Na temat zamku z czasów Koreckich nie posiadamy jednak żadnych przekazów. W XVIII w. miał on spłonąć, co wszakże nie jest rzeczą pewną.
Wykorzystując częściowo mury spalonego czy też tylko przez upływ czasu nadwerężonego zamku, ks. Józef Klemens Czartoryski wzniósł w Korcu ok. 1780 r. nowy barokowy pałac. Otrzymał on wygląd zewnętrzny stosunkowo skromny. Pałac ten, określany najczęściej jako zamek, znąny jest z jedynej prawdopodobnie ryciny, wykonanej przed 1832 r, jeszcze przed pożarem. Anonimowy rysunek wykonany został z miejsca, skąd budynek, schowany za drzewami, niezbyt dobrze był widoczny. Znacznie lepsza jest litografia Ordy, choć niezbyt wierna w szczegółach, pokazuje ona jednak już tylko ruiny. Główną pomocą przy rekonstrukcji wyglądu pałacu są więc fotografie, ale pochodzące już z okresu międzywojennego.
Na podstawie wspomnianych materiałów ikonograficznych, a także inwentarza z 1813 r. można więc przyjąć, że zamek korecki składał się z czterech dwukondygnacyjnych skrzydeł, ustawionych w nieregularny czworobok i zamykających wewnątrz dziedziniec. Do zamku prowadził niegdyś most zwodzony, przerzucony przez wykopaną w najłagodniejszym zboczu góry fosę. Józef Klemens Czartoryski zastąpił go szerokim, murowanym mostem stałym, opartym na kilku arkadach. Sklepiona brama wjazdowa, jak też przylegające do niej z obu stron mury, pochodziły najprawdopodobniej w całości z zamku Zbaraskich. Pozostawiono je bez większych zmian, bramę natomiast zwieńczono wysoką kwadratową wieżą zegarową. Otwór bramny, flankowany dwiema parami pilastrów, zamknięto trójkątnym szczytem, w którym według wszelkiego prawdopodobieństwa umieszczone były herby fundatora pałacu. W długiej, prostokątnej, poziomej płycinie, ostatnio pustej, mógł się znajdować napis dotyczący budowy i przeznaczenia rezydencji. Stosunkowo niską kondygnację, usytuowaną bezpośrednio nad bramą, z niewielkim oknem zamkniętym łukiem ćwierćkolistym, oraz znacznie wyższą górną, przebitą z dwóch stron wysokimi i szerokimi oknami zamkniętymi półkoliście, a powyżej otworami okrągłymi przeznaczonymi na zegar, oddzielonymi od siebie gzymsem, dekorowały także pilastry. Elewacje wieży zamykał gzyms profilowany, wybrzuszony nad otworami zegarowymi. Jeśli rysunek zamku sprzed jego spalenia jest w tym punkcie wierny, dach wieży, zwieńczony latarnią, miał kształt przypominający wiciowy. Na obu narożnikach wygiętego do tyłu skrzydła frontowego pałacu występowały trój osiowe ryzality z okazałymi facjatami, zamkniętymi ogzymsowanymi półkolistymi frontonami. Ryzality, dekorowane pilastrami pojedynczymi, zaopatrzone były na parterze w duże okna prostokątne, na piętrze natomiast w okna znacznie mniejsze. Taki układ powtarzał się zresztą w całym budynku. Z trzech okien facjat dwa boczne były ślepe.
Od obu ryzalitów fasady pałacu zwróconej ku wschodowi wychodziły skrzydła boczne. Prawe było znacznie węższe od lewego, do którego od strony zewnętrznej przylegały jeszcze jakieś parterowe dobudówki. Jest jednak rzeczą wątpliwą, czy wszystkie one miały okna gotyckie, jak narysował je Orda. Wreszcie od zachodu cały kompleks zamykało skrzydło równoległe do frontowego, ale na rzucie regularnego prostokąta, z potężnym trójściennym ryzalitem na osi bramy ujętym w ramy boni, wysuniętym na zewnątrz. Ryzalit z wielkimi oknami zamkniętymi półkoliście wieńczył szeroki gzyms profilowany. Boczne części elewacji zaopatrzone zostały również w okna duże, ale prostokątne. Głównym elementem dekoracyjnym zachodniego skrzydła, przeznaczonego na cele reprezentacyjne, były również pilastry. W postaci pojedynczej pokrywały one także wszystkie elewacje od strony dziedzińca. Dachy pałacu, dostosowane kształtem do układu skrzydeł, kryte były przeważnie gontami, ale częściowo także dachówką. Kajetan Koźmian, który odwiedził księcia stolnika w 1809 czy 1810 r., napisał później o jego siedzibie: „Zamek a raczej zameczek na dwa piętra, niewielki, dziedziniec szczupły, powierzchowność starożytna, w położeniu nader przyjemnem. Rzeka bystra i głęboka, lecz nie szeroka Kurczyk, oblewa to gniazdo niegdyś książąt Koreckich”.
Podobna skromność wyposażenia jak od strony zewnętrznej, cechowała także i wnętrza pałacu. Wyjaśnienie przyczyn tego faktu znajdujemy także u Koźmiana, który dziedzica Korca opisuje z największą sympatią i szacunkiem. Otóż ten światły człowiek, który swą działalnością gospodarczą rozsławił Korzec niemal po całym świecie, po separacji z żoną prowadził żywot niemal spartański. Gorszył się szczerze przepychem, jakim otaczali się jego sąsiedzi w Międzyrzeczu i Tuczynie. Uważał, iż „lepiej by tych marnie rzucanych pieniędzy użyć na jakie korzystne dla kraju zakłady, lub je schować w tych czasach na ofiary dla niego - gdy do nich może szczęśliwym zbiegiem okoliczności Polacy wezwanymi zostaną”. Książę przyjął swego gościa w apartamencie dolnym, „nie wystawnym, lecz przystojnym, przyzwoicie w sprzęty własnej fabryki koreckiej umeblowanym”.
Dzięki zachowanemu wyżej wspomnianemu inwentarzowi z 1813 r. możemy wnętrza pałacu koreckiego poznać nieco dokładniej. Dokument ten sporządzony został jednak chyba już po wywiezieniu części ruchomości przez spadkobierców księcia stolnika, dlatego też pokoje wydają się pustawe. Pozwala natomiast poznać przeznaczenie poszczególnych skrzydeł oraz ich wyposażenie nieruchome.
W skrzydle frontowym mieściła się więc m.in. „stancja z alkierzem burgrabiego oraz dwie izby kredensowe, niczym szczególnym się nie odznaczające”. W tej części pałacu była też piwniczka na przechowywanie owoców, a tuż przy bramie schody wiodące na piętro. Po drugiej stronie bramy, częściowo w skrzydle wschodnim, a częściowo już w południowym, znajdowały się dwa pokoje mieszkalne, sionki i sklepiony skarbiec z podłogą ceglaną i ośmioma oknami okratowanymi, zaopatrzonymi ponadto w żelazne okiennice. Tu przechowywano rodzinne archiwum. Z przyległego korytarzyka wchodziło się do ogrodowego lochu.
Skrzydło północne zawierało na parterze dwa pokoje gościnne, przedpokój, bibliotekę, garderobę, dwa pokoje bawialne, „stancję” o nieokreślonym przeznaczeniu, trzy sionki i schody wiodące na piętro. Wszystkie te pomieszczenia miały gładko tynkowane sufity, piece kaflowe i kominki, w tym jeden ozdobiony sztukaterią. W pokojach gościnnych posadzka była zwykła, w bibliotecznym dębowa „taflowa”, w innych także zwykła z tarcic. Ściany z lamperiami, w jednym z pokoi malowane były na kolor popielaty, w innym na niebieski, a w bibliotece oklejone tapetami „z lamperiami i listwami pozłacanymi”. Jeden z pokoi bawialnych wyposażony był we wpuszczone w ścianę lustro. Zdobił go też portret pani Zamoyskiej, o którym jednak nie ma w inwentarzu dokładniejszej informacji. Od strony dziedzińca ciągnął się korytarz. Na piętrze tegoż skrzydła znajdowały się apartamenty księcia, na które składały się: pokój bawialny, sypialny, dwa przedpokoje, garderoba, stancja kamerdynera, alkierzyk i dwie sionki. I te pomieszczenia miały wystrój skromny. Sufit wszędzie był tynkowany biały, posadzka w bawialnym i sypialnym dębowa „taflowa”, w innych, z tarcic sosnowa. Ściany w pokoju sypialnym wybite były tapetami papierowymi zielonymi, w bawialnym „sasko-zielone”, w garderobie, stancji kamerdynera i alkierzyku oklejone obiciem papierowym na płótnie z deseniem kwiatowym. Pokoje te ogrzewały także piece kaflowe i trzy szafiaste kominki. Bliżej bramy mieścił się jeszcze pokój archiwisty z garderobą, „kawiarnia”, znów jakaś stancja bez podanego przeznaczenia, pokój gościnny, przedpokój i sionki.
Pokoje skrzydła zachodniego, reprezentacyjnego, określone zostały w inwentarzu jako bawialny, bilardowy, dwa jadalne, sala, „cycowy”, nazwany tak od modnego wówczas bawełnianego obicia ścian, sypialny i dwa gabineciki. Poza tym, w tej części pałacu znajdowały się jeszcze dwa przedpokoje oraz dwie sionki, jak też oddzielony małym korytarzykiem pokój „księcia kasztelana” z garderobą, stancją lokajską i jeszcze jednymi sionkami. Inwentarz podaje dalej sumarycznie liczbę drzwi, okien i pieców, znajdujących się w tej części gmachu.
Kominków „szafiastych” ze sztukateriami gipsowymi było sześć, gładkich dwa i jeden podobny do pieca, okrągły. Sufity we wszystkich tych pomieszczeniach pokrywały tynki białe, gipsowe. Posadzka w pokojach: bilardowym, sypialnym, sali - zapewne tej usytuowanej pośrodku, z ryzalitem i wnęką na ołtarz, służącej więc także jako domowa kaplica, „cycowym”, gabineciku i „pokoju ks. kasztelana” oraz w jednej z sionek była dębowa „taflowa”, w pokojach jadalnych sosnowa; w dwóch przedpokojach, garderobie i sionkach — z tarcic; w jednym z gabinecików pokryta suknem, a w „stancji lokajskiej”, dalszych sionkach i małym korytarzyku po prostu ceglana. Ściany w pokoju bilardowym, bawialnym, obu jadalnych, gabineciku, „pokoju ks. kasztelana” i sionkach miały obicia papierowe, klejone na płótnie „w różnych deseniach z lamperiami”. Sala była dekorowana dodatkowo sztukateriami na suficie. Podobne sztukaterie znajdowały się jeszcze w pokoju sypialnym ze ścianami „palio malowanymi” [zapewne w kolorze słomkowym - R. A.]. W pokoju „cycowym” obicie z deseniem kwiatowym ujęte było wyzłacanymi listwami. Jakieś malowidło ciemne w kwiaty pokrywało ściany gabineciku. Pokoje reprezentacyjne zdobiło ogółem dziesięć luster wmurowanych w ściany. Zdumiewa liczba „lanszaftów”, których inwentarz w całym pałacu wymienia sumarycznie cztery. O innych dziełach sztuki, a nawet o meblach, w ogóle nie ma w nim mowy.
W pałacu one przecież istniały. Radziszewski(11) pisze, że księgozbiór korecki wywieziony został częściowo do sanguszkowskiej Sławuty, a częściowo do Żukowiec i Oleksińca. Rozproszeniu uległo także bezcenne archiwum, zawierające papiery po Koreckich, Leszczyńskich, Czartoryskich i rodzinach z nimi spokrewnionych. Część jego przeniesiona miała być przez Młodeckich do ich pałacu w Warkowiczach. Musiał też być w Korcu poważny zbiór porcelany, choćby tak cennej miejscowej.
W odniesieniu do pałacu opracowany niestarannie, inwentarz uwzględnia jeszcze wszystkie budynki gospodarcze, których było 42, w tym stojącą obok zamku od strony północnej kuchnię murowaną, krytą gontami, zawierającą szereg izb i lodownię. Opisuje „ogród fruktowy” z domem mieszkalnym i inne.
Choćby z racji swego położenia na wysokiej i dość stromej miejscami górze oraz ograniczonej przestrzeni, zamek korecki nie mógł mieć dużego parku. Niemniej, oprócz sadu owocowego założył książę stolnik także ogród spacerowy ze strzyżonymi szpalerami i skupiskami wspaniałych okazów modrzewi, świerków i jodeł, tak rzadkich na Wołyniu, gdzie przeważały drzewa liściaste. Szczególną zaletą ogrodu zamkowego były dalekie widoki na malowniczą okolicę, przeciętą wstęgą Korczyka.
Po długotrwałym procesie, jaki wynikł między ks. Eustachym Sanguszką, żonatym z Klementyną Czartoryską córką ks. Józefa Klemensa Czartoryskiego, a Janem Kazimierzem Młodeckim, mężem Doroty Potockiej, wnuczki ks. stolnika, opiekunem Korca został ostatecznie Młodecki. Pałac był w tym czasie niezamieszkany, wyraźnie zaniedbany od lat i nie restaurowany. W 1832 r. od długo nie wymiatanej sadzy zapaliły się kominy, skąd ogień przerzucił się na cały budynek. Po pożarze pozostały z niego tylko nagie mury. Ponieważ nikt z właścicieli nimi się nie zaopiekował, gdyż na odbudowę nie było już odpowiednich środków, z czasem pozapadały się sufity, zawaliło się wiele ścian. Malownicze ruiny przetrwały jednak do okresu międzywojennego.
Jako dokumenty żywej działalności gospodarczej ks. Józefa Klemensa Czartoryskiego, jednej z najpiękniejszych postaci schyłku XVIII w., jak go słusznie nazwano w szkicu biograficznym, pozostała w Korcu jeszcze czas jakiś założona przez niego fabryka porcelany, zbyt znana, aby o niej w tym miejscu mówić, fabryka mebli, sukna oraz pasów litych, niewiele ustępujących słuckim. Nieobojętny na los ludu, ks. stolnik pilnował, by oficjaliści nie dopuszczali się żadnych nadużyć, nie przeciążali pańszczyzną ponad dozwoloną normę. Starał się też, aby każda rodzina posiadała dostateczną ilość inwentarza, a każda chata otoczona była sadem owocowym. Uregulował i wybrukował książę rynek i ulice miasteczka. Żydom zezwolił na uruchomienie dwóch drukarni, w Korcu i Oleksińcu. We wszystkich kluczach stawiał porządne folwarki, zakładając tam również ogrody owocowe. Drogi, prowadzące od jednej wsi należącej do klucza do drugiej, obsadzał topolami nadwiślańskimi. Na wzór zagraniczny urządził lasy i zorganizował spław drewna z Korca do Chersonu. W leżącej o pół mili Hołownicy założył ogród letni w dawnym stylu, ze strzyżonymi szpalerami świerkowymi i figurami. Znajdowała się tam również obszerna oranżeria z mnóstwem rodzących drzew cytrynowych. Goście zwiedzający Korzec zaglądali więc zwykle także i do Hołownicy. Spacer taki nazywał się „promenade du beau monde”.
W samym Korcu, u podnóża góry zamkowej, wzniósł jeszcze książę w 1788 r. budynek w jednolitym stylu późnobarokowym, zwany przez miejscową ludność także pałacem. Na temat jego przeznaczenia nie istnieją jednak żadne przekazy. Używany do 1939 r. jako szkolny, sprawiał istotnie wrażenie wykwintnej rezydencji. Budynek ten był dwukondygnacyjny o rzucie prostokąta, dziewięcioosiowy, z trójosiowym ryzalitem w części środkowej, opięty cały pilastrami, w ryzalicie i w elewacjach bocznych zdwojonymi, w pozostałych partiach pojedynczymi. Na parterze miał okna duże, prostokątne, zwieńczone ćwierćkolistymi naczółkami, na piętrze natomiast okna znacznie mniejsze, zamknięte ćwierćkoliście, z naczółkami podobnymi. Gmach ów, przeznaczony może na rezydencję którejś z córek, nakrywał gładki dach czterospadowy.
źródło: Roman Aftanazy "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej", Tom 5, Województwo wołyńskie", 1994, str. 172-180.
|