Miejscowość Annopol nazywała się początkowo Glinniki. Należała ona wówczas do ordynacji ostrogskiej. Na podstawie działu rodzinnego dwóch braci, Janusza i Aleksandra Ostrogskich z 1602 r., wśród innych dóbr także i Glinniki dostały się ks. Aleksandrowi (1571-1603), wojewodzie wołyńskiemu. Następnie przez sukcesję przeszły w posiadanie ks. Zasławskich, a od nich po kądzieli do ks. Jabłonowskich h. Prus III. Z rodziny tej pierwszym dziedzicem Glinnik był Jan Jabłonowski (1600-1647), żonaty z Anną Ostrorożanką, córką Jana Ostroroga, woj. poznańskiego, i Zofii ks. Zasławskiej. We władaniu ks. Jabłonowskich pozostawały Glinniki w ciągu kilku pokoleń.
Najświetniejszym okresem w dziejach Glinnik były czasy ks. Antoniego Barnaby Jabłonowskiego (1732-1799), wojewody poznańskiego, żonatego po raz pierwszy z Anną Sanguszkówną, córką ks. Pawła, marszałka wielkiego litewskiego, a po raz drugi z Teklą Czaplicówną, córką Celestyna. Ks. Antoni Jabłonowski, który od imienia swej pierwszej żony przezwał Glinniki Annopolem, w 1761 r. wyjednał dla tej osady przywileje miejskie i urządził tam sobie wspaniałą rezydencję. Po śmierci ks. Antoniego Annopol przeszedł w posiadanie jego starszego syna Stanisława Pawła (1762-1822), posła na Sejm Czteroletni, senatora, wojewodę etc, żonatego z Teodora Walewską (zm. w 1826), córką Michała, wojewody sieradzkiego, rozwiedzioną z Janem Steckim. Po śmierci rodziców synowie ks. Stanisława - Antoni (1793-1855), członek Towarzystwa Patriotycznego, związany z masonerią, skazany na 20 lat katorgi, a później ułaskawiony, oraz Stanisław (1799-1878), oficer w powstaniu listopadowym i działacz polityczny, czy też ich nieznana z imienia siostra, której majątek ten przypaść miał w dziale, po 1825 r. sprzedali Annopol Feliksowi Lenkiewiczowi--Ipohorskiemu, synowi Gracjana, marszałka gubernialnego wołyńskiego i Honoraty z ks. Czetwertyńskich. Ponieważ Lenkiewicz, który odziedziczył znaczne dobra po matce i bezdzietnej ciotce Wróblewskiej, był ostatnim męskim przedstawicielem wołyńskiej linii swej rodziny i nie pozostawił żadnego potomstwa, po jego śmierci Annopol przeszedł w posiadanie jego siostry Oktawii, rozwiedzionej z Michałem Walewskim. Oktawia Walewską zmarła również bezdzietnie, wobec czego spora jej fortuna, zwłaszcza spadła po braciach, rozdzielona została między dalszych krewnych. Annopol przypadł Edmundowi Czetwertyńskiemu (ur. w 1814 r.). W latach osiemdziesiątych XIX w. Czetwertyńscy sprzedali te dobra rosyjskiemu generałowi Iwikowowi.
Nie posiadamy szczegółowych przekazów o tym, jak wyglądał ów wzniesiony przez ks. Antoniego Jabłonowskiego „olbrzymi pałac” ani też „ogromny park”, urządzony „podług dawnego stylu”. Mogła to bvć rezydencja rzeczywiście wielkopańska, zaprojektowana przez dobrego architekta. Wiadomo bowiem, że o budowę pałacu dla swej rodziny w Warszawie układał się książę z Jakubem Fontaną, jakkolwiek realizacja tego projektu nie doszła do skutku. Nie osiągnąwszy porozumienia z Jakubem Fontaną, mógł książę zaangażować nadwornego architekta swego przyszłego teścia, ks. Pawła Sanguszki w Zasławiu, Pawła Antoniego Fontanę (zm. w 1765 r. w Zasławiu), który działał na Wołyniu aż do śmierci. Bywając niewątpliwie w Zasławiu także przed swym ślubem, który odbył się w 1755 r., musiał go dziedzic Annopola często na dworze sanguszkowskim spotykać. Jest wszakże rzeczą zdumiewającą, że w pamiętniku swym, w którym notował szczegółowo wiele spraw swego życia prywatnego i publicznego, o budowie pałacu w Annopolu ks. Antoni Barnaba Jabłonowski prawie nie wspomina. Jedynie pod datą 1755 r. pisze o nabyciu w Warszawie sprzętów przeznaczonych na „umeblowanie mieszkania w Annopolu” za cenę stu tysięcy złotych. Notatkę tę można uznać za dowód, że pałac w tym czasie był już na ukończeniu, jakkolwiek w 1757 r. stawiana była jeszcze oficyna „stajenna”, księstwo zaś mieszkali nadal bądź w Zasławiu, bądź w Krzywinie czy też Płużnem. Jako datę ostateczną ukończenia robót można przyjąć chyba rok 1759, albowiem w karnawale tego właśnie roku wydał książę Antoni w Annopolu wspaniałe przyjęcie, na które, jak sam pisze, „z wielkim kosztem niemal cały Wołyń” zaprosił.
Jeszcze jedna spośród tak nielicznych wzmianek na temat pałacu annopolskiego pochodzi od Kajetana Koźmiana. Dotyczy ona początków XIX w., gdy Annopol należał do syna fundatora, ks. Stanisława Pawła Jabłonowskiego i był jeszcze żywym ogniskiem życia rodzinnego i towarzyskiego. Ale Koźmian również tylko nawiasowo mówi o „wielkim i nader pięknym salonie” i o „rozmaitych edycjach klasycznych autorów”, które oglądał z Jackiem Kruszyńskim nauczycielem dzieci gospodarza.
Trudno zrozumieć, dlaczego synowie ks. Stanisława Pawła Jabłonowskiego pozbyli się tej pięknej posiadłości i rezydencji. W dodatku nowy właściciel, Lenkiewicz, także w Annopolu nie mieszkał, lecz wydzierżawił pałac prawosławnemu biskupowi wołyńskiemu Stefanowi Romanowskiemu, który po pożarze swej dotychczasowej siedziby w Ostrogu osiadł w nim na dłużej, jedną z sal przeznaczywszy na domową kaplicę. Ponieważ jego następca przeniósł się z kolei do Żytomierza, Lenkiewiczowie zaś przebywali albo w Boczanicy, albo w Hoszczy, nie konserwowany odpowiednio pałac popadał z wolna w ruinę. Niemal połowa jego padła w dodatku pastwą płomieni i została następnie rozebrana. Część ocalała z obu wojen światowych niewiele już przypominała czasy Jabłonowskich.
Na podstawie zachowanych murów, które uległy w pocz. XIX w. przebudowie w duchu „romantycznym”, można wszakże stwierdzić, że dwukondygnacyjny, dziesięcioosiowy pałac annopolski wznosił się na rzucie prostokąta, bez widocznych fundamentów, choć z pewnością na wysokich piwnicach. W jego elewacji frontowej występował pośrodku dwuosiowy wydatny ryzalit, mieszczący główne wejście, z narożnikami na parterze boniowanymi. Jednoosiowe ryzality na osiach skrajnych miały narożniki ścięte i opilastrowane. Były one znacznie wyższe od bryły pałacu, a w części górnej nadano im kształt baszt. Zarówno elewacja frontowa, jak wszystkie pozostałe miały ostatnio tynki gładkie. Natomiast drzwi i okna, na parterze przeważnie prostokątne, na piętrze zamknięte głównie półkoliście, ujęte były w skromne profilowane obramienia. Tylko okno górnej kondygnacji ryzalitu bocznego zachowało do końca swą pierwotną bogatą oprawę w postaci półkolistego profilowanego naczółka oraz prostokątnego wypełnionego ornamentyką pola, umieszczonego pod ławą. Ryzality boczne wieńczył szeroki fryz z pięknie modelowanych kroksztynów, połączonych ze sobą ćwierćkolistymi łukami. Ponieważ pałac annopolski powstał jeszcze w epoce baroku, można przypuszczać, że ryzality nakrywały kiedyś dachy w postaci kopuł lub hełmów. Ostatnio całe ocalałe skrzydło pałacu, jak też ryzalit miały dachy mocno spłaszczone, czterospadowe, położone po pożarze, wyraźnie zastępcze.
Zachowało się też prostokątne skrzydło pałacu, ustawione do elewacji ogrodowej prostopadle, jako przedłużenia obu osi ryzalitu środkowego elewacji głównej, nakryte również dachem prowizorycznym. Mogło ono mieścić dawniej kaplicę.
Jeśli chodzi o wnętrza, to po pierwszej wojnie światowej uległy one jeszcze większym przeobrażeniom niż strona zewnętrzna. Wszystkie ruchomości zabrane zostały najprawdopodobniej przez Jabłonowskich jeszcze przed sprzedażą Annopola. W niedalekich Antoninach do 1918 r. przetrwały pochodzące z Annopola dwa ciekawe, choć ponoć prymitywnie malowane obrazy batalistyczne niewiadomego pędzla, przedstawiające Potrzebę wiedeńską z 1683 r.
Obok pozostałości pałacu do drugiej połowy XX w. przetrwała też parterowa wydłużona oficyna, kryta wysokim dachem czterospadowym.
Ocalał w końcu ogromny niegdyś park z przewagą dębów, jesionów i lip. Jednak tylko najstarsze okazy tych drzew pochodziły z epoki budowy pałacu.
źródło: Roman Aftanazy "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej", Tom 5, Województwo wołyńskie", 1994, str. 11-13. |