02.07.1863. Radziwiłłów, Woł., p. krzemieniecki; miasto.
Przygotowywana od kwietnia walna wyprawa na Wołyń dopiero pod koniec czerwca poczęła przybierać formy określone. W ostatnich dniach czerwca nad kordonem od Łuczyc do Sieńkowa poczęły się zbierać oddziały powstańcze. W planie było uderzenie na słabą, bo 500 żołnierza liczącą załogę Radziwiłłowa. Cała wyprawa rozpadała się na trzy oddziały: lewem liczącym 360
ochotników, dowodził pułkownik Franciszek Horodyński, środkiem generał Józef Wysocki, prawem skrzydłem pułkownik Miniewski. Wysocki, którego oddział organizujący się w lasach berlińskich, liczył 800 piechoty i 200 jazdy, miał zaatakować miasto od południa t. j. przedmieście Lewiatyn. Horodyński otrzymał rozkaz zaatakowania Radziwiłłowa od strony Krzemieńca przy pierwszych strzałach oddziału Wysockiego, zaś Miniewski uderzyć miał na miasto od północy.
Aby dać możność skoncentrowania się oddziałom Miniewskiego i Horodyńskiego, ruszył Wysocki drogą okólną. Z powodu przeszkód ze strony wojsk austryackich, burzy i stąd rozmokłych dróg, oraz niedołężnego zaprowiantowania oddziału, Wysocki przybył pod Radziwiłłów dopiero o godzinie 7. rano 2. lipca.
Atak na Radziwiłłów nie udał się, Horodyński który stanął na miejscu o godzinie 4. z rana, w oznaczonym czasie zaatakował miasto od strony wyznaczonej. Oddział Horodyńskiego rzucił się odważnie naprzód i
walczył mężnie, lecz gdy dowódzca poległ, ugodzony dwiema kulami, gdy padło także kilku oficerów ranionych, oddział bardzo przerzedzony cofnął się i poszedł w rozsypkę.
Wysocki, przybywszy pod miasto, wysłał do Horodyńskiego i Miniewskiego sztafety z zawiadomieniem o swem przybyciu i uderzył na przedmieście Lewiatyn, który według ułożonego planu miał być wzięty niespodzianie, a który Wysocki zastał silnie zajęty przez moskali, przestrzeżonych napadem Horodyńskiego. Zaraz przy pierwszym ataku dowódzca piechoty major Mroczkowski, ranny w nogę, spadł z konia a około niego padło około 40 innych. Młode wojsko cofnęło się, lecz Wysocki rzucił 2 kompanie strzelców Krzyżanowskiego na bagnety. Strzelcy, wzmocnieni oddziałkiem 25 kosynierów, zdobyli Lewiatyn. W tej chwili atoli otrzymał jenerał wiadomość o rozbiciu Horodyńskiego i wysłał Strusia do majora Ordęgi po piechotę, która, składając się z ludzi, co nigdy w boju nie byli, iść nie chciała. Ostatecznie po pięciogodzinnym boju, o godzinie 2. po południu Wysocki i Struś, mianowany szefem sztabu w miejsce ciężko rannego Domagalskiego, cofnęli się z oddziałem uszczuplonym do 500 ludzi i pod wieczór zatrzymali się w pozycyi obronnej oczekując ataku nieprzyjaciela. Zupełne zniesienie oddziału było dla moskali nietrudnem, gdyż wśród zdemoralizowanego a znużonego żołnierza zupełne zapanowało rozprężenie. Atoli Moskale, którzy w znacznej sile szli ku oddziałowi, nie zaatakowali go na tej pozycyi. Wobec przewagi nieprzyjaciela i dezorganizacyi oddziału powstańczego, Wysocki nie mógł pozostać na obranej pozycyi i przeszedł z powrotem kordon austryacki.
W nieudałym ataku na Radziwiłłów poległ między innymi Gliszczyński, oficer a Sulikowski został ciężko ranny. Miniewski w napadzie na Radziwiłłów nie wziął udziału; nie mogąc zdążyć na czas pod Radziwiłłów, z winy organizacyi cywilnej, po kilkudniowem błąkaniu się wzdłuż kordonu, niepokojony ustawicznie przez Austryaków, wrócił z oddziałem, liczącym około 500 ochotników do zab. aust. dnia 4. lipca.